Witam,
Postanowiłem, że przedstawię przebieg wyprawy w Tatry Wysokie, głownie Orlą Perć. Jakby nie było - wyprawa nowicjuszy.
Osobiście w Tatrach drugi raz. Pierwszy raz wypad na dwa dni - Krzyżne i Rysy.
Od początku:
Wyprawa Polskim Busem, oprócz mnie jeszcze 3 towarzyszy. Ja z lekkim lękiem przestrzennym, reszta nic z tych rzeczy. 6:00, czwartek dotarliśmy do Zakopanego. 6:40 start z Kuźnic. Plan wycieczek następujący:
1.
http://mapa-turystyczna.pl/route/zo5v2.
http://mapa-turystyczna.pl/route/zot73.
http://mapa-turystyczna.pl/route/1zfoOczywiście wyszło inaczej. Z czego się ciesze
Od Krakowa udało się zająć miejsca z najlepszym widokiem. Rok temu nie widziałem nic. Tak więc pierwszy raz widzę Tatry z tej perspektywy na żywo
Dzień 1. (czwartek) - przebieg i opis trasy.
Z Kuźnic szlakiem żółtym kierujemy się w stronę Murowańca.
Ostre tempo narzucił jeden z wytrenowanych kolegów i już na początku jest co robić. Dla mnie zdecydowanie za szybko, ale daje radę. W Murowańcu 45 min przerwy.
Postanawiamy uzupełnić płyny i zrzucić trochę balastu
Zdecydowaliśmy, że jak tu już jesteśmy to odbijamy na Kasprowy. Szlak z dość stromym podejściem - męczące. Ale widok Świnicy podbudowuje ego i idziemy dalej!

Droga z Kasprowego na Świnicką Przełęcz - trochę w górę, trochę w dół. Idzie się przyjemnie, widoki wspaniałe. Kilka minut przerwy i ruszamy na szczyt. Trochę obaw i strachu z mojej strony, ale jak pokonałem pierwsze łańcuchy jakoś tak zeszło wszystko. Nie miałem żadnej bariery czy też dużego strachu przed ekspozycją/przestrzenią itp. Pod szczytem już leciutki korek się zrobił. Ale udało się - warto było. Około 12:35 na szczycie.

Trochę przerwy na nacieszenie się widokami i ruszamy w kierunku Zawratu. I tu wspomnę, trochę za nisko zeszliśmy i nie widzieliśmy szlaku na Zawrat. Mała nawrotką do góry i już jest ok. W jednym miejscu kilkumetrowe zejście z łańcuchami, gdzie tworzyły się korki. 15-20min spokojnie.
Szczęśliwie docieramy na Zawrat. Ja - chcę schodzić do schroniska. Towarzysze Orla! Poszedłem, do Koziej Przełęczy. Nie żałuję. Żadnych większych trudności niż na Świnicy. Jakimś cudem, przypadkowo omijamy drabinkę na końcowym odcinku szlaku. Dla mnie - spoko opcja. Wyszło przypadkiem. Na Koziej decyzja - ja schodzę sam żółtym szlakiem do D5SP. Reszta ekipy idzie na Kozi Wierch i schodzi czarnym. Dobrze zrobiłem z tego co mi później opowiedzieli - mógłbym mieć spore problemy przy moim lekkim lękiem przejść ten odcinek. Tak więc zejście żółtym szlakiem - jak dla mnie jeden z trudniejszych odcinków tego dnia. Od góry schodzi się "po łańcuchach".
Po drodzę spotykam zwierzątka
Dopiero teraz odkrywam możliwości mojego telefonu
Dalej już schodzi się bardzo dobrze, po dużych kamieniach. Do schroniska Doliny Pięciu Stawów Polskich docieram o 18:00.

Towarzysze półtora godziny za mną. Na regeneracje spożywam mega kanapkę (400g chleba z mięsem) i piwo. Dzień jak najbardziej udany. Pogoda idealna - słońce, odczuwalnie około 15 stopni. Miejscówka do spania oczywiście na podłodze, 4-5h płytkiego snu.
Dzień 2. Zdecydowanie nikła ilość zdjęć. Postaram się uzupełnić jak dostanę foty od kolegów, bo sam musiałem oszczędzać baterięDwa zdjęcia już gdzieś z grani
Oraz panorama z Krzyżnego
Planowane wyjście o 6:00 się opóźniło. Kolega miał poważną awarie kolan po pierwszym dniu, ale jakimś cudem doszły do siebie. Wystartowaliśmy około 7:00 w kierunku Koziego Wierchu czarnym szlakiem. Ciężkie, strome podejście wyciska ostatnie poty. Jednak większych trudności na szlaku nie ma. Tylko jeden towarzysz swoim tempem gna w górę oddalając się od nas. Dochodzimy do szlaku czerwonego pod Kozim, w tym czasie kolega zdążył odwiedzić Szczyt i dołączył do nas. Początki - żadnych problemów. Idzie się ok, widoki wspaniałe.
Z trudniejszych momentów, które zapamiętałem na odcinku od Koziego po Krzyżne:
-zejście Żlebem i następnie podejście w takim "kominie" z 10-15m w górę.
-w jednym miejscu było podejście po łańcuchach od strony Gąsienicowego i przejście na stronę 5 Stawów. Tak, że lewą nogą byłem po jednej stronie, a prawą po drugiej. lekkie ciarki przeszły.
-można zaliczyć drabinkę na ostatnim odcinku Orlej. Miałem obawy przed, a na samej drabince 0 problemu, lęku.
-przejście nad szczeliną - ominąłem dołem bez żadnych problemów.
-już blisko Krzyżnego - podejście po łańcuchach, mocno strome, dla mnie wręcz pionowe. W dół nie patrzyłem jak wchodziłem. blisko tego miejsca było wyrwane jedno mocowanie łańcucha - działa to na wyobraźnie.
-w jednym miejscu, blisko Krzyżnego przejście długości koło 2m, mocno eksponowane po obu stronach, szerokie może na metr.
To by było na tyle z moich odczuć co do tego odcinka. Reszta ekipy bez problemów. Są jacyś bardziej odporni. Z Krzyżnego zejście do D5SP. Zejście z początku dość strome, w kilku miejscach wymagało większej uwagi. Dużo małych kamieni i piasku. Poza tym z lekkim bólem kolan doszliśmy o 16:00. Uczta i czekamy na nocleg. W międzyczasie poznaliśmy Martę, która sama wybrała się na 9-cio dniowy trip po schroniskach. Chwilę pogadaliśmy o górach i o witaminie C. Tym razem już minutę po 21:00 ruszyła machina i stołówka przerodziła się w sypialnię.
Dzień 3. Tak samo, jedynie panorama ze Szpiglasowego - rewelacja!
Szpiglasowy. Po wcześniejszych dniach można uznać to za dzień rekreacyjny. Pod samą przełęczą trochę łańcuchów, niezbyt trudne podejście. Z Przełęczy na szczyt kawałek, może 10 minut. Choć samo podejście od rana wymęczyło fizycznie. Dobra godzina porządnej harówki dla organizmu. Zejście do Morskiego trochę wydaje się długie, ale schodzi się bardzo dobrze, dość łagodnie. Przy odejściu szlaku na Wrota tracimy koło godziny. Ekipa się rozdzieliła na dwie i nie wiemy czy poszli na Wrota, czy do Morskiego. Okazało się, że wybrali drugą opcję i ponad godzinę czekali. Ogrom ludzi w Morskim Oku, jak to w sobotę w słoneczne południe. Schodzimy w kierunku Palenicy, za Wodogrzmotami odbijamy w lewo i kierujemy się na Rusinową Polanę.
Widok z Rusinowej Polany. Kilka kropelek deszczu
Tam reorganizacja planów i z powodu wczesnej godziny (około 16:00) decydujemy się na zejście do Zakopanego na nocleg zamiast iść do Roztoki. Był to strzał w dziesiątkę. Przez telefon zamawiamy "jakiś" pokój gdzieś w Zakopcu. Po dwóch noclegach na podłodze dla nas to był apartament. Cenowo korzystniej niż w schronisku. Poszliśmy do Palenicy - po drodze pomogliśmy znieść jakiejś pani kilkuletnie dziecko, które zaprotestowało. Jak tylko byłem przy parkingu, zaczęło mnie mulić, zrobiłem się blady. Okazało się, że to przez spaliny. Busy kopcą niemiłosiernie. Chusta na nos i było znośnie.
Komentarz:
Kozia Przełęcz - Kozi Wierch - zdecydowanie najtrudniejszy odcinek Orlej. Mimo, że osobiście nie byłem. Wystarczy relacja współtowarzyszy podróży. Pozostała część przy dobrej pogodzie (a taką mieliśmy

) nie sprawiła problemów, leków, paraliżu, strachu. Uważałem gdzie stawiam stopę i pilnowałem, żeby były dobre punkty podparcia i poszło. Wysiłek fizyczny towarzyszy głównie przy podejściach na szczyty. Na samej Orlej Perci w moim odczuciu był dużo mniejszy.
Calość tras z podziałem na dni:
1.
http://mapa-turystyczna.pl/route/zo0q2.
http://mapa-turystyczna.pl/route/sl7z3.
http://mapa-turystyczna.pl/route/zo2wEkwipunekProwiant na 3 dni:
- 4 bułki z kotletem grillowanym
- bochen chleba razowy (400g) z kotletem grillowanm
- bochen chleba j.w.
- parówki 200g
- mieszanka płatków owsianych 6 szt. (100g płatków, 15g mleka w proszku, ~30g rodzynki, białko w proszku 20g) - świetny patent na wycieczki dłuższe. Prowiant się nie zepsuje, a wystarczy woda do przygotowania. Nawet zimna!
- 2x snickers
//generalnie nastawienie na węglowodany złożone i część prostych. Zabrakło jednak ze 2 tabliczek gorzkiej czekolady. W schronie brałem przez dwa wieczory po jednej szarlotce no i piwa.
Sprzęt:
-środki czystości osobistej
-polar (nieużywany)
-kurtka "sofstshell" (nieużywana)
-koszulka termoaktywna
-koszulka krótki rękaw
-kurtka wiatrówka
-japonki
-spodenki
-spodnie trekingowe
//
Spodnie trekingowe z Lidla. Wybór zły. Ograniczały mi swobodę ruchów. Praktycznie całość przelatałem w fitnessowych spodenkach przylegających (popularnie: leginsy). Wygoda i całkowita swoboda! Tylko wygląd na minus. Szczególnie dziwnie się szło asfaltem z MOKaEdit.
Dodam jedno zdjecie, do którego nie miałem wcześniej dostępu. Jedno z miejsc, gdzie się lekko przeraziłem. Z bliska już jednak nie było tak źle

