sonia napisał(a):
WILCZYCA napisał(a):
Tak z ciekawosci - kiedy nocowałam na kwaterze na Słowacji spotkałam się z tymże gospodyni miała założoną książkę wyjść do ktorej wpisywali sie goscie - spotkaliście sie z czyms takim?
W kilku kwaterach w Zakopanem były takie zeszyty,
Potwierdzam: szanujące się kwatery takie rejestry posiadają. Inna rzecz - kto tam się wpisuje. Od początku roku w swojej kwaterze - na setki "osobo-nocy" naliczyłem 2 (słownie dwa) wpisy. Dlaczego tak się dzieje? O tym poniżej.
Cytuj:
ale wtedy mieliśmy z ekipą po 19-20 lat i pewnie sprawialiśmy wrażenie nie do końca rozważnych

Rozumiem, że to tylko było takie wrażenie, bo generalnie rozważni byliście?

.
Co do podawania miejsca pobytu, godziny alarmowej - idea jak najbardziej słuszna, ALE:
1. Świat w którym ten mechanizm zaczął funkcjonować wyglądał zupełnie inaczej niż obecny. Teraz mamy telefonie komórkową, wtedy wpisy w książkach (sam, w latach 90-tych wpisywałem się w coś takiego w schroniskach) to była jedyna szansa kontaktu, takiego off-line. To były czasy (lata 80 i 90), gdy ludzi w pilnych sprawach z wakacji wzywało się przez .... komunikaty nadawane na falach 1 programu polskiego radia. A jeszcze dużo wcześniej poraniony Jan Jarzyna
przez niemal 9 h szedł/biegł spod Małego Jaworowego do Morskiego Oka by wezwać pomoc dla Szulewicza (nota bene .. przez zainstalowany tam 2 lata wcześniej telefon).
W latach 80 i wcześniej nie tylko nie było jeszcze komórek, ale sensownej sieci telefonii stacjonarnej. Dążę do tego, że kiedyś pewne rozwiązania (zeszyt, cel wycieczki, godzina powrotu) były wymuszone niejako przez życie, nie było dla nich alternatyw. Współczesne, młode pokolenia (powiedzmy 20 lat i młodsi) żyją w świecie komórek praktycznie od urodzenia (pierwsza sieć komórkowa w Polsce ruszyła 23 lata temu). Jako anegdotę mogę powiedzieć, że trochę młodszy ode mnie kolega (fakt - humanista) był zaskoczony, że gdy pojedzie na Grenlandie (czy gdzieś w te rejony północne) to mu tam komórka działać nie będzie - przecież on ma włączony roaming..). Oczywiście: komórka może zawieść w najmniej sprzyjającym momencie: bo się w trakcie upadku rozbije/zgubi, bo bateria lubi się rozładować, bo grań zasłoni stację bazową, bo w dolinie nie ma zasięgu. Mnie kiedyś telefon .... zawilgł (nie wpad do strumienia - po prostu odmówi posłuszeństwa z powodu przebywania 7 h w bardzo wilgotnym powietrzu). Zaczął działać po 5 dniach od powrotu z gór. Współczesne wynalazki sprawiają, że mamy poczucie (czasami fikcyjne), że jesteśmy on-line: w każdej chwili możemy kontaktować się z bliskimi, co usypia naszą czujność.
2. Co innego jeżeli idziemy po szlaku, wychodzimy w miarę wcześnie, praktycznie co chwilę jesteśmy w kontakcie z innymi turystami bo jest sezon. Co innego gdy idziemy solo, w rejonach szlaków rzadko uczęszczanych (być może z powodu pogody lub pory roku) lub pozaszlakowo, do tego poza lipcem-wrześniem, być może w małoturystyczną pogodę.
3. Gdy zwykle wracam na kwatere wieczorem, a do rana mnie nie ma to zwykle znaczy, że jest problem. Inaczej wygląda sytuacja jeżeli mam w zwyczaju nocować poza kwaterą i brak powrotu niejako jest normą.
Jako ciekawostkę powiem, że istnieje sposób by wszędzie w Tatrach mieć zasięg (za wyjątkeim rzecz jasna jaskiń). Z naszą własną kartą SIM, pod własnym numerem telefonu: wystarczy zmienić terminal na inny (ale nadal niewielki, w miarę lekki) i mieć włączony roaming, ale to są koszty.
Wniosek: jedno z pytań do FAQ:
- Co mogę, co warto zrobić przed wyjściem na trasę, by zwiększyć swoje szanse w razie problemów?