Kaytek napisał(a):
Ja uważam, że problem by był gdyby np. jakiś maluch się poodmrażał. A tak nic się nikomu nie stało i git.
Takim rodzicom powinni poodbierać prawa rodzicielskie. Nie sądzisz? Wybieranie się bez pewności czy będzie sposób powrotu. Jeżeli tam było 100 osób, to trzeba by było 7 fasiągów by ich zwieść na dół, więc argument że ktoś się tam umówił i nie przyjechali nie wydaje się realny. 7 fasiągów nie przyjechało? Taką kasę odpuścili? Górale?
Na ten temat widziałem krótką relacje, z wypowiedzią policjanta który był na miejscu: "ciemno, +5 stopni (o godzinie 18), nikomu nie zagrażała utrata życia ani zdrowia - tu nie było sytacji wymagających interwencji służb". Wypowiedz jednej z ratowanych osób (cytat z pamięci): "nie chcieliśmy wracać przez las (!!!) po ciemku, bo baliśmy się, że może być po drodze lód". To jak jeden z drugim debil tam wchodził, to jakoś o lód się nie martwił, a cały dzień temperatura była mocno dodatnia z 2 tygodnie chyba nic nie padało, i nagle coś się miało oblodzić? Przy dodatniej temperaturze? Dzieciak w szkole już inteligentniej się tłumaczy.
Gdy świadomie wylądujesz z dzieckiem na bezludziu, bez samochodu, bez sprawdzenia o której odjeżdza ostatni środek komunikacji, to też będziesz wzywał służby by Cię ratowały? Czy raczej walniesz się w głowę, dlaczego jesteś takim idiotą (znaczy nie jesteś, to był tylko przykład, nie miałem nic złego na myśli).
tomek.l napisał(a):
I najważniejsza rzecz. Kto najbardziej się cieszy i zarabia na obowiązkowym ubezpieczeniu? UBEZPIECZALNIE
Mogę się zgodzić - wszak w obecnej sytuacji ubezpieczenie jest obowiązkowe i jest nim państwo. Banda nadmiarowych urzędników cieszy się, że musisz się "ubezpieczyć" płacąc podatek. Dodatkowo MUSISZ się ubezpieczać bo MUSISZ kupić bilet wchodząc do TPN. Czyli system tak działa, ze idąc tylko asfaltem do Morskiego Oka, gdzie faktycznie szanse, że coś nam sięstanie są porównywalne z tym co nam grozi poruszająć się po ulicy w mieście, płacimy za tych których trzba było ściągać z Rysów, bo poszli sobie bez raków mimo zalodzenia i komunikatów TOPR/TPN by powyżej schronisk nie wychodzić. Git.
Dlatego optowałem, za rozwiązaiem
dobrowolnych ubezpieczeń.
Szczerze mówiąc to mi wszystko jedno czy ktoś, w tym ubezpieczyciel czy inny usługodawca cieszy się i zarabia. Ważne jest by został osiągnięty efekt końcowy:
- Wszyscy byli ratowani,
- Ci co z premedytacją i zaawansowaną lekkomyślnością zawinili - czuli konsekwencje a nie bezkarnośc swoich "mądrości".
wojt_ napisał(a):
System powszechny jest najtańszy i najsprawiedliwszy społecznie. Nie wnikając w bolączki naszego systemu.
wyjątkowo powtórze za gb "litości". Nie może być najtańszy, a już na pewno nie przy naszych bolączkach. System nie może być najtańszy z co najmniej dwóch względów:
- nie są weryfikowane sposoby i zasadność wydawania pieniędzy, coś co firmy ubezpieczające robią same z siebie w celu wyeliminowania nadużyć.
- nad całością czuwa stado ministerialnych urzędników, a wiadomo, że barodz łatwo wydaje się cudze (czytaj podatnika) pieniądze.
Jeżel sprawiedliwością społeczną nazywasz bezkarność osób będących z premedytacją ignorantami, głupcami i lubiącymi się zabawić bo "jakby co to zadzwonimy sobie po śmigłowiec" to ja mam trochę inną definicję. Nie ma sprawiedliwości społecznej bez odpowiedzialności (społecznej).
Obyśmy się nie doczekali sytuacji w której w górach nie zostanie uratowany i zginie turysta faktycznie potrzebujący pomocy, tylko dlatego że służby były zaangażowane w ściąganie tych totalnie nieodpowiedzialnych, albo takich którym się wydawało, że potrzebują pomocy.
W tym roku już kilka razy były dni w których ekipy/smigłowiec ladały od wypadku do wypadku.
Obecny system, którego aksjomatem jest w każdym przypadku wzywajacego pomocy brak odpowiedzialności za swoje czyny i ich konsekwencje uważam za patologiczny, bo nie tępi złych postaw, a wręcz je nagradza ("co się martwisz, jak się schrzani to się będziemy martwić i wezwiemy śmigłowiec").
Argumenty Jana Krzysztofa:
Cytuj:
Zapewniam, że koszt utrzymania TOPR w sytuacji gdyby nie podjął żadnej akcji ratunkowej przez cały rok, lub – tak jak obecnie – ratowałby prawie 600 osób byłby bardzo zbliżony.
Przyznam się szczerze nie ogarniam, ale może za głupi jestem. Oczywiście, że standby'e kosztują, ale jednak każda z tych 226 akcji ratunkowych w 2015 roku i 619 działań ratowniczy COŚ musiała kosztować. Chociażby dlatego, że pomimo działań, na standby'u nadal ktoś musi być, sprzęt jest zużywany. Jeżeli 173 wyprawy z udziałem śmigłwca, jakie miały miejsce w minionym roku to zbliżone koszty do sytuacji gdyby tych działań i lotów śmigłowca nie było to ja przepraszam.
Cytuj:
Podnoszony często problem zwiększonego ryzyka podejmowanego przez turystów czy taterników też nie jest jednoznaczny. Bo czy aby ryzyko letniego spaceru do Morskiego Oka drogą asfaltową jest rzeczywiście większe niż jazda samochodem
Dobra, o tym można rozmawiać. To do granicy schronisk ratowanie bez ponoszenia bezpośrednich kosztów, ale wzywanie pomocy powyżej schronisk już tak. To by było nawet racjonalne ekonomicznie - powyżej schronisk akcje są zapewne droższe.
Litościwie pominę demagogię/nielogikę w tym stwierdzeniu JK. Taternik zasuwal po asfalcie tylko do schroniska....
Cytuj:
nie widzę istotnych powodów by to właśnie w tym miejscu jako pierwszym wprowadzać odpłatność za akcje ratownicze
Żaden argument. W ten sposób rozumując, to w tym państwie nigdy nic nie zmienimy, bo każdy nie bedzie widział powodu by być pierwszym. Gdyby facet był obiektywny to by powiedział tak: ok zmieńmy sposób finansowania, ale równocześnie w całym systemie ratownictwa. Poza tym, nie przypominam sobie by kierowcy musieli ponosić opłaty za wjazd na teren z któego potencjalnie będą ratowani

. Tutaj jakoś nie było dylematów, że odpłatność za wejście na teren parków narodowych było pierwszym takim przypadkiem. Czyli jak wygodnie to możemy być pierwsi, a jak niewygodnie to pan naczelnik nie widział takiego powodu?
Powtórze: czasy się zmieniają, naczelnicy TOPR-u też. Pożyjemy zobaczymy

.
Rozumiem obawy, że w przypadku "prywatynych" odpłatności będzie problem z kasą, "poziom" ratownictwa obniży loty. Przecież na to też są sposoby: bezpośrednio MSW (chyba tak teraz jest) budżetuje, ale w uzasadnionych przypadkach to samo ministerstwo powinno mieć możliwość sciągania należności od "klinicznego" delikwenta.
Absurd polega na tym, że obecny OBOWIĄZEK płacenia za wejście do TPN jest rozumiany jako dobrowolność, a dobrowolność ubezpieczenia taka jak np na Słowacji jako konieczność ubezpieczanie się. Totalne pomieszanie pojęć albo bardzo zaawansowane ogłupienie społeczeństwa przez jaśnie panujących w III RP.