Drogi Towarzyszu rgr i Wy Szanowne Towarzyszki i Towarzysze (jak widzisz Łukaszu T i ja nadążam za powracającą modą dawnego języka propagandy).
Jak mi się zdaje to mam niewielką przewagę nad większością tutaj się wypowiadających - bo ja takich 8-latków wprowadzałem w Tatry i to dwa pokolenia (córki i wnuki), na Rysy od słowackiej strony również (za ten i inne grzechy serdecznie żałuję i niestety z rozmaitych powodów nie obiecuję się poprawić - nie obiecuję, uściślając - z powodów nazwijmy to technicznych).
Kto przeczytał choć kilka moich postów górskich ten wie, że nie jestem nadgorliwym purystą, takim co to dla niego każda literka z rozmaitych bardzo mądrych przewodników po tych ggórach naszych jest święta.
Jednakowoż jedna zasada ma dla mnie walor nie podlegający dyskusji - znana z medycyny - "po pierwsze nie szkodzić".
A tą zasadę kolega rgr niestety w conajmniej dwóch punktach łamie.
Po pierwsze - z praktyki wiem, że Tatry dzieciom na początek należy dawkować tak aby im tych Tatr do cna nie obrzydzić (mentalniei i fizycznie, nawet łącznie z wymiotami). A takie niebezpieczeństwo realnie istnieje, skoro dziecię płci żeńskiej kolegi rgr jeszcze nigdy w Tatrach nie było. Oczywiście kiedyś musi tam trafić (musi? nie musi? - rzecz do dyskusji), ale na Boga (Allaha, Jehowę czy jak kto tam chce), dlaczego zaczynać akurat od Rysów? Nie dlatego, że trasa słowacka trudna, bo nie jest, ale dlatego, że długa (jak na możliwości dziecka) i - zaraz posypią się na mnie razy - trochę nudna, szczególnie dla dziecka. Kolego rgr, uwierzcie mnie, że wielokrotnie widywałem dzielnych rodziców, oboje lub pojedyńczo, chcących raźnie "zdobywać góry i ranić palce o grań Tatr itp - dalszy tekst jesst jeszcze głupszy) i wlokące się za nimi cholernie zmęczone, smutne i co najważniejsze, totalnie znudzone dziecko. Jeśli o to chodzi, tzn. by tata raz na zawsze miał bachora w Tatrach z głowy, to proszę bardzo, metoda znakomita i w dodatku wielokrotnie z powodzeniem sprawdzona.
Właściwie mógłbym na tym skończyć, reszta jest milczeniem, jak to napisał jeden Angol. Niestety jednak mam bardzo przykry charakter (dla bywalców forum rzecz dobrze znana) i jeszcze trochę sobie popiszę...
Drogi kolego rgr! Napisałeś, że córka będzie pierwszy raz w Tatrach? Tak, chyba się nie wyprzesz? No to ja zadam pytanie - A Ty, Kolego rgr? Bo mam ponure podejrzenie, że również pierwszy raz tam trafisz. Skąd ta moja niewiara w Twoje znawstwo? Nie tylko dlatego, że dość naiwnie dopytujesz jak sobie załatwić ubezpieczenie, to jeszcze betka. Ale te niejasne pytania o parking. Każdy choć elementarnie w Tatrach kumaty, wie, że jak na Rysy, to parking jest wzdłuż drogi tuż przy przystanku elektriczki "Popradzkie Pleso", lub, jeśli zabraknie na nim miejsca (zdarza się), to w Szczyrbskim Plesie, ale ta komplikacja to spora strata czasu. Ale również i to, że zakładając pełne słońce i wymarsz o 11-ej to nic innego jak masakryczne oberwanie w d.upę od tego słońca i to na podejściu. No i jeszzcze parę tam takich drobiazgów, przedpiści już o nich wspomnieli, nie chcę się powtarzać i pastwić nad nieszczęsnym kolegą rgr, aż taki wredny nie jestem.

Edit - koryguję, o parkingu kolega rgr nie pisał.
Takie jedno pytanie, do kolegi rgr - start autem rano z Zakopanego, tak??? Jeśli tak to - Panie Boże Ty to widzisz a nie grzmisz...