No dobra. Okno pogodowe miało mieć 2 dni. Ukochana nie dała rady wziąć wolnego w poniedziałek, ale ja wziąłem. Jak wiadomo pogoda wczoraj po południu się popsuła. Jednak na dzisiaj prognozy wciąż były optymistyczna. Co prawda rano pełne zachmurzenie, ale chmury miały szybko zniknąć. Pojechałem więc na Babią Górę. Tylko z Tobim, bo dla starego Juniora mogło być za trudno. Startujemy ze Slanej Vody, ale plan jest taki, żeby przejść na polską stronę i zdobyć Babią od Lipnicy. Nigdy w ten sposób nie wychodziłem na Babią i od dłuższego czasu było to w planach.
Początek wg opisu z netu:
Cytuj:
Droga prowadzi najpierw tak zwaną Aleją Hviezdoslava, przez urokliwe polany z rzadka porośnięte świerkami. Wyjątkowo piękne okazy tych drzew nadają alei swoisty nastrój spokoju i dostojeństwa.
A ja bym napisał tak: długa rozjeżdżona droga przez zdewastowany las.

A potem, kiedy zbliżam się już do granicy, robiąc skrót w poprzek serpentyn, schodząc w dół doliny, widzę gościa który ewidentnie coś ode mnie chce i nawołuje. Pierwsza myśl jest taka, że jakiś Słowak chce się przyczepić, że łażę z psem i nie po szlaku. Okazało się jednak, że to Polak, kierowca z Sosnowca, którego nawigacja prowadziła do Ojczyzny właśnie tędy. Zjechał po oblodzonej leśnej drodze na dno doliny, droga się skończyła, wrócić z powrotem już nie da rady. Pyta się mnie gdzie jest i jak stąd dojechać do Polski. Nie zazdroszczę, będzie miał ciężki dzień. Do Slanej Vody ma 7 km, jeżeli wezwą jakieś służby to będą konsekwencje, że wjechał w drogę leśną z zakazem ruchu, a oblodzenie jest takie, że nawet terenówka go stamtąd nie wyciągnie.
Przechodzę do Polski. Klnę na pogodę, zapowiadane polepszenie nie nadchodzi. Już się pogodziłem, że będę chodził w mleku. Mam ze sobą raki. Dawno ich nie używałem, bo Ukochana nie chce słyszeć o takich gadżetach, ale teraz jestem sam, to sobie poużywam.
Po założeniu raków od zaczęło się przebijać niebieskie niebo.
A potem zrobiło się tak:
Fajne jest to podejście na Babią od południowej strony, bo wszystko jest w słońcu i przy takiej pogodzie jest po prostu niesamowicie.
Szczyt zdobyty. Bardzo mroźno i mocno wieje, jak to na Babiej.
Ludzi tłumy. Jak wyszedłem była dwójka, ale już zeszli i zostawili mnie samego.
Dookoła chmury, ale Babia wystaje ponad. Pilsko dzisiaj całe w chmurach.
Zastanawiacie się, czy widać Tatry?
Taki byłem zajęty podziwianiem widoków, jedzeniem, piciem, robieniem zdjęć i rozgrzewaniem się, że nie zauważyłem, że Tobi uznał, że nie przeżyje na tym mrozie i wietrze i przygotował się na śmierć.
Na szczęście ożył, jak powiedziałem mu, że schodzimy.
Słynna słowacka wiata, gdzie niektórzy byli a inni nawet spali.
Zejście w dynamicznie przewalających się chmurach.
Na koniec dnia zgodnie z prognozami czyste niebo.
Spojrzenie na Pilsko.
I przy aucie na Babią.
Umęczyłem się dzisiaj trochę, ale jestem zadowolony

Koniec okna pogodowego, jutro do pracy.