Miałem w pracy dwudniowe szkolenie piątek i trochę soboty. Potem trochę na spontanie pojechałem chcąc wykorzystać pogodę i nie zmarznąć. Tak się po drodze zastanawiałem gdzie jechać, że minąłem wjazd na autostradę. Nic to myślę sobie, każdemu się zdarza. Gdzieś tam zawróciłem i ... minąłem zjazd drugi raz. No to słabo. Dotarło do mnie, że chyba jestem zmęczony. Zawróciłem i minąłem go po raz trzeci. Było późno w nocy więc po chamsku cofnąłem i wreszcie wjechałem.
Doturlałem się do Kościeliskiej. Siedziała mi w głowie poprzednia porażka, to chciałem młodziakom i sobie udowodnić, że jeszcze nie jestem stary dziad. Dobrze, że byłem sam, bo znowu wyszło słabo to udowodnianie

Do Ornaku szło dobrze. Śnieg super i co najważniejsze ciepło.


No popatrzyłem. Fajna góra ten Starorobociański. A Bystra nie spinała mi się logistycznie, bo jak chcę zrobić Koronę Tatr, to trzeba stamtąd iść granią na Zadnią Bystrą. A zimą to ja za słaby na to jestem. To poszedłem na Starorobociański.

Po wyjściu na grań oczywiście zaczęło wiać. Znowu wszystko mi zamarzło. Dlaczego zimą jest zimno ?


Widoki ze szczytu rzekłbym, że jak zwykle w moim przypadku.

Ale jak tylko zszedłem to się rozpogodziło


Dalej przez Trzydniowiański Wierch w dół do Chochołowskiej, gdzie nie było wymarzonej ciuchci. Wyczerpanie baterii miałem 99,5% i tylko mi migało takie żółte światełko w mózgu. Na Siwej Polanie nie było busów, to jeszcze z buta dałem asfaltem do Kir po auto. Całość 23 godziny. Opaliłem się tak, że jeszcze ze dwa takie dni i wyglądałbym jak himalaista. Ale na razie wyglądam jak idiota.