No właśnie – święta, wolne, pogoda bez większego znaczenia… Więc tym razem podreptaliśmy na Klimczok.
2*C na dole, wszechobecne mleko, trochę śniegu, trochę wiatru, parę osób w schronisku i fajne 10 kilometrowe kółko udało się zrobić (z małymi offroadami). Warte odnotowania jest jeszcze spotkanie z koziołkiem na parkingu i poczęstunek wielkanocny w schronisku (bardzo sympatyczna inicjatywa).
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2018/04/1.jpg?w=1000&h=)
Na początek było strome podejście obok Chaty Wuja Toma (uwaga na literówki)
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2018/04/2.jpg?w=1000&h=)
Ścieżka się zwężyła, a Ewa później powiedziała, że zna skrót… poszliśmy
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2018/04/3.jpg?w=370&h=)
Małe nóżki poniosły na sam szczyt – do hymnu!
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2018/04/4.jpg?w=1000&h=)
„Przynieś kamień ze zdobytego szczytu” - czyli ogródek Taty Filipa
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2018/04/5.jpg?w=1000&h=)
Flagowisko przed schroniskiem
![Obrazek](https://summitate.files.wordpress.com/2018/04/6.jpg?w=1000&h=)
Schronisko na Klimczoku i rewelacyjna przejrzystość powietrza
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/