Decyzję o wyjeździe podejmujemy bardzo spontanicznie. Dobre prognozy pogody bardzo zniechęcają od siedzenia w domu. Dopiero na dzień przed wyjazdem znajdujemy nocleg (który okazał się zresztą strzałem w dziesiątkę). Sobotniego ranka ruszamy przez Dzierżoniów i Nową Rudę do granicy czeskiej, którą przekraczamy w Tłumaczowie. Kilka kilometrów za nią parkujemy w miejscowości Bożanov.
Ależ jest pięknie. Soczysta zieleń wszędzie wkoło nas, aż razi w oczy. Tuż przed nami z płaskiej rózniny wystrzelają Broumowskie Ściany. Jest to część Gór Stołowych, w której nie byliśmy nigdy. Naszym pierwotnym celem były dwa punkty widokowe – Bożanowski Spiczak oraz Koruna. Jednak przyjechaliśmy na miejsce dość późno i ostatecznie zdecydowaliśmy się zrezygnować z tego pierwszego. Nie ma co męczyć za bardzo dzieciaków, zwłaszcza Julka jeżdżącego w nosidle.
Wychodzimy na szlak i po kilku minutach orientuję się, że idziemy nie na ten szczyt co trzeba. To jest moja największa wada jako turysty. Nie rozejrzę się spokojnie na parkingu którędy trzeba iśc tylko koncentruję się na tym, żeby od razu zacząć napierać. Próbujemy jeszcze dojśc przez pola do właściwego szlaku na przestrzał ale nie udaje się. Wracamy. Mijamy samochód. Oczywiście szlakowskaz wielki jak stodoła tuż koło parkingu. Ech... Dzieciaki dostają zadanie żeby mnie pilnować za każdym razem kiedy wychodzimy z auta.
Trafiamy na właściwą ścieżkę i najpierw asfaltem a potem coraz bardziej stromo już w lesie kierujemy się na Korunę. W połowie dorgi robimy sobie przerwę, trzeba dzieciaki odpowiednio zmotywować do dalszej wędrówki czekoladą. Po następnych kilkudziesięciu minutach zaczyna się robić ciekawiej – coraz większe skałki wyłaniają się z lasu. W końcu dochodzimy do charakterystycznego punktu, w którym zółty szlak się rozdwaja (coś jak na Szpiglasowej Przełęczy) i na samą Korunę prowadzą żółte trójkąty. Miejsce jest słabo oznaczone ale tym razem zachowaliśmy odpowiednią czujność.
1. Koruna z Bożanowa

2. Panorama z Koruny

Następnie szlak wiedzie już mniej więcej płasko, miejscami musimy przeciskać się przez wąskie skalne przejścia, w jednym z nich ledwo mieszczę się z nosidłem. Co jakiś czas trafiali się ludzie z pieskami, więc i Julek się aż tak bardzo nie nudził. Koruna okazała się fantastycznym punktem widokowym. Góry Kamienne, Sowie i duża część Stołowych ze Szczelińcem jak na dłoni. Tuż poniżej szczytu rachityczna sosenka przypominająca tę z Sokolicy. Przy barierce odnajdujemy zeszyt szczytowy umieszczony w eleganckiej puszczy. Prosze Franka aby podyktował mi co mam wpisać. Nie wiedziałem, że wymyśli tak piękny tekst.
3. Wpis do książki by Franek

To co mi się na tej wycieczce podobało najbardziej to piękne, niewykorzystywane gospodarczo lasy i niesamowity kontrast między jasnozielonymi drzewami liściastymi i ciemnymi iglastymi.
Z Koruny schodzimy sprawnie i w ciągu kilkudziesięciu minut docieramy do naszej bazy w Polanicy Zdroju. Pensjonat Bliss znajduje się w samym centrum – polecam! Czysto, tanio, bardzo ładna przestrzeń kuchenno-jadalna, atrakcje dla dzieciaków, samo centrum a cicho. Super! O takie miejsce nam chodziło. Wieczorem idziemy na deptak na piwo, lody i napić się wody w pijalni wód. Szkoda, że deptak w Polanicy jest tak upstrzony dziadowskimi reklamami mydła i powidła. Jakby zdjąć całe to dziadostwo to by była perełka. Dobrze, że park zdrojowy jest od nich wolny. Trzeba przyznać, że prezentuje się doskonale. Dawno nas tam nie było – chyba z 6-7 lat.
4. Towarzyszyły nam przerażające stwory

Drugi dzień, dla odmiany, ma być mniej górski a bardziej nastawiony na zwiedzanie. Jako pierwsze idzie Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju. Franek i Julek robią swoje własne kartki papieru. Nawet dwukolorowe i z odbitym kształtem dłoni. Fajna atrakcja dla dzieciaków. Wystawy w muzeum są bardzo ciekawe, sam budynek jest przepiękny. Mnie najbardziej zainteresowała sala poświęcona polskim banknotom.
5. Muzeum Papiernictwa

Następnie jedziemy do parku zdrojowego w Dusznikach, odwiedzamy kolejną pijalnię wód, jemy obiad i decydujemy się wpleść jednak mały górski akcent do dzisiejszego dnia. Jedziemy do Szczytnej, parkujemy, Franek mówi: „Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.” Mądre dziecko. Podchodzimy do Zamku Leśna, wszystkiego wyszło może z pół godziny dość stromo przez las. Niestety okazuje się, że samego zamku nie pozwiedzamy – nie jest udostępniony (poza niewielką kaplicą, ale żeby była jakaś szczególnie efektowna to nie powiem). W dodatku w jego okolicach zobaczyliśmy kilka osób dośc dziwnie wyglądających. Sytuacja wyjaśniła się kiedy dostrzegliśmy szyld „Miejski ośrodek Pomocy Społecznej”. Na szczęście tuż obok był całkiem fajny punkt widokowy z szeroką panoramą na leżące w dole Duszniki, Szczytną, Góry Bystrzyckie i Stołowe.
6. Zamek Leśna w Szczytnej

7. Panorama z okolic zamku

Podczas powrotu na kwaterę dzieciaki padły w samochodzie. Odpoczęliśmy trochę po południu a wieczorem bujnęliśmy się jeszcze do Wambierzyc do sanktuarium. Kolejny bogaty w atrakcje dzień za nami.
W poniedziałek rano spakowaliśmy się już do wyjazdu ale w pierwszej kolejności pojechaliśmy w stronę Zieleńca. Na pierwszy ogień robimy sobie wycieczkę po Torfowisku pod Zieleńcem. Jest tam drewniana wieża widokowa (Franek chciał na nią wchodzić dwa razy, podobało mu się na drabinach) a obok ścieżka dydaktyczna poprowadzona drewnianymi kładkami. Milo.
8. Na Torfowisku pod Zieleńcem

Z parkingu pod torfowiskiem udajemy się do samego Zieleńca i w okolicach ośrodka Nartorama zaczynamy podejście do Schroniska im. Masaryka położonego na grani Gór Orlickich. Franek zbija szlakowy czas 45 min o 1/3 co jak na niespełna 5-latka jest niezłym wynikiem. W schronisku jemy obiad, ale nie zostajemy długo bo strasznie wieje. Ja mam jednak do załatwienia jeszcze jedną sprawę w okolicy. Alicja bierze nosidło z Julkiem i schodzi z oboma synami do samochodu. Ja tymczasem na biegowo chcę wejść na mój 27 szczyt Korony Gór Polski. Z Masarykowej Chaty do Orlicy biegnę 27 minut. Szczyt nie stanowi jakiejś wielkiej atrakcji i nie spędzam na nim dużo czasu. Zbiegam do Zieleńca, po drodze pojawiają sie ładne widoki na Góry Bystrzyckie. Przy samochodzie jestem w niecałe 50 minut od Masarykowej.
9. Wielka Desztna, najwyższa w Orlickich, już po stronie czeskiej

10. Masarykova Chata

11. Orlica. KGP 27/28

Pakujemy się i przez Kłodzko wracamy do domu. Wycieczka na bardzo duży plus, naprawdę świetnie spędziliśmy czas. A Kotlina Kłodzka? Zdecydowanie odwiedzamy ją zbyt rzadko!