Szklary to piękna okolica byłem tam kilka razy na wspinaniu te piękne krajobrazy aż mnie motywowały żeby się wspinać i podziwiać te widoki z góry Przy bardzo dobrej widoczności widać stamtąd Tatry
Jura jest świetna, a w maju to już w ogóle bajka Może północna część jest trochę bardziej malownicza, ale i południowa ma swój urok, ciągle odkrywam tu nowe, ładne miejsca. Liczyłam właśnie na dobrą widoczność, ale tym razem ledwie było widać zarys Beskidów i Babiej.
Ja też w długi weekend odwiedziłem Beskid Śląski, ale nie dotarłem nawet do schroniska ani na kwaśnicę, ani na żaden płyn, bo postanowiłem uciec przed burzą, wiedziałem, że ze Skrzycznego do Żywca można zjechać w niecałą godzinę. Pić mi się okropnie chciało, ale olałem schronisko i sam wierzchołek, bo rok temu strasznie nas zlało na tej trasie, miałem jeszcze wieczorem jechać do Krakowa.
A zaczęło się dość upalnym porankiem, tym bardziej gorąco, że dopiero o 9 rano wyjechałem z Żywca. Droga przez Lesną i Lipową po 8 km po rozgrzanym asfalcie wreszcie wkracza do zalesionej doliny Zimnika. Od samej nazwy robi się przyjemnie, podjazd bardzo łagodny. Dzień wcześniej, 2.maja zrobiliśmy z Anią pieszą wycieczkę pociągiem do Rajczy, stamtąd czerwonym szlakiem przez Hutyrów i Mladą Horę na Wielką Rycerzową, z powrotem do Soblówki. Niestety, z busami tam kiepsko, wiec zamiast z przystanku przy szkole, mogliśmy liczyć dopiero na kurs ze skrzyżowania z drogą z Przeł. Glinka na Ujsoły i to za parę godzin. Też po gorącym asfalcie, ze 4 km. Wtedy poratowała nas sympatyczna pani, którą na stopa zatrzymała Ania. Okazało się, że to przewodniczka beskidzka i jak podwozi autostopowiczów wracających z gór po asfalcie, nas podwiozła do Rajczy, gdzie po kwadransie mieliśmy pociąg. Ania otrzymała po południu sms-a, że jej przełożony wyjazd w Alpy jednak się odbędzie, więc wróciła ostatnim busem do Krakowa, będzie kończyć swój sezon skiturowy gdzieś w rejonie Eigeru.
Więc 3.maja miała być niedługa pętla, rowerem po Beskidzie Śląskim. Żona zamiast turystykę górską -woli uprawiać ogródek, więc zostało, że pojadę sam. Planowałem podjechać poza-szlakowo od drogi z dna doliny do szlaku -wiodącego z Magurki Wiślańskiej na Zielony Kopiec i dalej przez Malinowską Skałę na Skrzyczne. Nie zabrałem mapy -bo "jakoś dam radę" i wybrałem tak na oko stromą drogę w lesie wzdłuż ledwo widocznego strumyka. Dalej zatarasowana powalonymi drzewami, dała się obejść po lesie. Potem wydobyłem się na szeroką wygodną drogę, którą pół godziny wcześniej opuściłem. Ale postanowiłem iść dalej tym stromym skrótem i po chwili usłyszałem hałas silnika i minęło mnie coś takiego:
Dalej już było tylko gorzej. Najpierw trochę leżących pni, przez które trzeba rower przenieść, ale to dopiero przedsmak prawdziwych trudności.
Chyba upał trochę mi zaszkodził, bo wybrałem jakąś odnogę tej dróżki wzdłuż ledwo widocznego strumyka. I w końcu od grani oddzielił mnie kilkusetmetrowy pas młodnika. Na mapie ten rejon, to "Dolina Jozafata", jedna z dróżek- akurat ta moja- na pewnej wysokości zanika, może kiedyś dało się tam przejść. Tam, gdzie stary las padł za sprawą kornika i kwaśnych deszczy, pojawiło się już jego młode pokolenie, wysokości do 2m, bardzo gęste. Na mapie widać jedną z dróg leśnych, która urywa się w połowie, wiejsce, do którego dotarłem, to mniej więcej czerwony krzyżyk w kółku (w programie KaMap oznacza środek ekranu dla danego fragmentu mapy):
Uparłem się, by przez to się przedrzeć, bo wyżej wiedziałem, że będzie droga trawersująca zbocze. Dało się, ale ten pomysł kosztował mnie mnóstwo sił (pchanie 17,5 kg roweru który co rusz się gdzieś klinował w upale zapowiadającym nadejście burzy wyssało sporo sił. zwłaszcza z rąk, bo rower co chwila podnosiłem nad jakimiś pniami. Czasami nie dało się podnieść, bo między szprychy dostawała się jakaś uschła gałąź). Odcinek jakichś 400 m pokonywałem w 2 godziny w gorącym zarośniętym szczelnie do wysokości 2m stoku.
Mój filmik z ego rejonu :
Gdybym nie był tak głupio uparty, wycof i podejście innym leśnym duktem zaoszczędziło by mi tego hardcoru. Przynajmniej pewna lekcja zaliczona. Na szczęście, w odróżnieniu od krzaków pod Grojcem na Pd zboczu - tu nie było kolców, tylko miękkie igiełki.Wygramoliłem się w końcu na dość dobrą i prawie poziomą drogę, nawet trochę schodzącą w dół w stronę stromego podjazdu pod jakąś przełęcz. To dokładnie ten odcinek, który 2 lata temu filmowałem z powodu nadmiaru wody i luźno pływających drewnianych belek, tylko kawałek dalej i tym razem całkiem suchy:
Potem stromą ale wygodną drogą wypycham rower na grzbiet, do zielonego szlaku , który za jakiś czas wyprowadza na Zielony Kopiec. Dalej jest Malinowska Skała, fragment na filmie:
Małe Skrzyczne i już widać wieżę TV na Skrzycznem. Tylko, że słychać z oddali grzmoty, padają pierwsze krople deszczu, ale po chwili przestaje padać, jednak nie wiem, czy na długo. Więc na ostatnim rozwidleniu przed szczytem wybieram pełną kamieni drogę leśną stromo wiodącą w dół, dalej coraz równiejszą, aż przechodzącą w asfalt. Tu można jechać szybko i w miarę bezpiecznie, na szczęście hamulce mam sprawne. Bateria akurat się rozładowała, a tam jazda była najciekawsza. Zdążyłem do domu przed burzą. Endomondo pokazało 43 km.
Jeśli masz metę w Żywcu, to polecam - w częściach czy całości - trasę, która prowadzi granicą od Zwardonia. Widziałam sporo ludzi na rowerach, ale nie wiem, czy wszystkie odcinki są rowerowe. Czasem było bardzo stromo, ale na bardzo krótkich odcinkach. (co do filmików - są odjechane i lepiej ich nie poprawiać za dużo obcą ręką, bo stracą to, czym ujmują (mnie przynajmniej), ale z gęstwiny wycięłabym pierwsze 15 sekund)
polecam - w częściach czy całości - trasę, która prowadzi granicą od Zwardonia
Tak, to świetny pomysł -chyba dopiero podczas wakacji będę miał trochę więcej luzu. Ten ostatni wyjazd był właściwie dzięki temu, że Ani przesunął się termin wyjazdu w Alpy, a nie chciała marnować urlopu. Żona myślała, że poczekamy na młodszego syna, który obecnie pracuje w Warszawie i miał zjechać koło czwartku do Krakowa, ale w końcu zostawiliśmy mu klucze u sąsiadów, zabraliśmy Anię i jeszcze jedną koleżankę żony. Po otwarciu domu w Żywcu mieliśmy 2 niespodzianki: miłą- ostało się pół butelki pigwówki, którą Ania przywiozła zimą, stałą nadal na stole. I ta niemiła- rozsadzony kaloryfer od mrozu (zakładaliśmy, że jakoś nie będzie już ostrych mrozów i nie załączyliśmy ogrzewania =piec automatyczny na olej). Zrobiliśmy tylko pierwszego dnia lajtową pętlę dookoła Grojca, super- widokową, ale nie wepchnęliśmy rowerów na sam szczyt, bo zarośla miały kolce, my nie mieliśmy maczety. Przedarliśmy się bez rowerów i potem mieliśmy sporo emocji, gdy nie od razu trafiliśmy na nasz depozyt.
Dlatego gdy dotarłem do tego młodnika w B. Śląskim, postanowiłem na własne ryzyko spróbować. Następnego dnia zbliżyliśmy się do Twojej trasy startując od PKP w Rajczy. Popas na Rycerzowej to zawsze jeden z najfajniejszych momentów wycieczki.
Na wolne z okazji Bożego Ciała chyba- jak przed rokiem pojadę z Sevą, kolegą z pracy, który w trakcie roku 2 razy w tygodniu wyciąga mnie na panel wspinaczkowy - on nieźle jeździ na rowerze, ale z pewnych względów zdrowotnych tak długa trasa też odpada. Potem urządzam sesję na uczelni -do 7. lipca i jeszcze mam prawie tygodniową konferencję. Wychodzi, że gdzieś dopiero za 2 miesiące mam szansę się tam wybrać. Jeszcze jedna wersja -to zrobić fragment tej trasy skiturowo w zimie. W zeszłym roku w kwietniu były jeszcze warunki na krótki fragment Rysianka-Pilsko. Co do filmiku, to miałem kłopot z kaskiem, bo ma jakiś dłuższy daszek z przodu, a nie zabrałem innego mocowania, tylko takie jak w czołówce - na taśmie z gumką. Ciągle zsuwało się na dół i nie widać było nic do góry albo na boki, tylko w dół, pod koła. Popracuję nad tym. Google robi niespodzianki i posklejał mi sam fragmenty filmiku w sekwencję 29- sekundową z jakimś podkładem muzycznym , w nieco odwróconej kolejności. Wyszło coś takiego: https://photos.google.com/photo/AF1QipN ... pI2RDyQB-U (nie wiem, czy ten link zadziała). Co do trasy, kiedyś pieszo zrobiłem z synem fragment z Wielkiej Raczy, gdzie nocowaliśmy -do Mladej Hory. Po drodze mieliśmy po południu atrakcję w postaci zaćmienia Słońca. Odcinek przez Oszus i Równy Beskid robiliśmy z kuzynką Elą, tam jest niezwykle strome zejście na jednym odcinku. Teraz Ela jest gaździną w Tatrzańskiej Javorinie, ja tam często zaglądam, Ela nie ma czasu na Beskid Żywiecki. Może sie to zmieni- do emerytury odliczam już na palcach jednej ręki. Pozdrawiam Krzysztof
Sobota, Góry Kysuckie - zachód na Straniku. W nocy odpieraliśmy ataki burzy i innych ( nie do końca trzeźwych) wizytatorów .
Niedzielny poranek z widokiem na Małą Fatrę.
I pętla Parnica - Osnica - Lucivna - Bralo - Parnica. Niebieski szlak na Osnicę polecam z całego serca. Głównie tym turystom, którzy lubią brak tłumów, widoki i przyrodę w najlepszej postaci (szczególnie kwiatostan robi wrażenie).
I pętla Parnica - Osnica - Lucivna - Bralo - Parnica. Niebieski szlak na Osnicę polecam z całego serca. Głównie tym turystom, którzy lubią brak tłumów, widoki i przyrodę w najlepszej postaci (szczególnie kwiatostan robi wrażenie).
Dzięki za tę informację. W najbliższym czasie (jak się nic nie zmieni) będę w okolicy i może zajrzę w te rejony. Widoki super.