Gieferg napisał(a):
Też mi się Zawrat wydawał lepszym pomysłem
Aby upewnić się w słuszności mej wcześniejszej forumowej porady wybrałem się w sobotę na Orlą, celem uniknięcia ewentualnych reklamacji. Myślę, że mogę spać raczej spokojnie

Przy podejściu na Zawrat praktycznie wszystkie trudniejsze miejsca są ołańcuchowane, więc powinno być jak najbardziej ok, zgodnie z Waszymi preferencjami.
Inne krótkie spostrzeżenia:
1) czas, który wykręcili na Orlej Filip Babicz i Piotr Łobodziński to jest kur.a kosmos. Mnie udało się nawet połamać godzinę, ale... jedynie na odcinku z Zawratu na Kozi

Potem to już spędziłem sobie sporo czasu na szczycie na pogawędkach i dalej szedłem spokojnie, nie szczędząc czasu na fotki, popasy, rozmowy z innymi z turystami i zachwycanie się widokami

, w efekcie czego nie rozmieniłem nawet 3 godzin na całość (nie żałuję),
2) szkoda, że z 20 lat temu nikt mi nie powiedział, że wystarczy trochę pobiegać na lamerskim poziomie i już względnie sprawne przemieszczanie się w górach staje się znacznie łatwiejsze i przyjemniejsze, a start z Kuźnic o godzinie 14tej w słoneczny, lipcowy dzień okazuje się być doskonałą porą, aby przejść sobie całą Orlą w niezgorszej ciszy i spokoju, wracając do Kuźnic jeszcze przed zmrokiem, w dodatku z przeświadczeniem, że ta cała Dolina Pańszczycy to jest w sumie całkiem krótka,
3) wspinacze wracający z Zamarłej mogą sprawiać wrażenie turystów, którzy pierwszy raz wybrali się na Orlą i mają problem ze sprawnym poruszaniem się w terenie zeroplusowym,
4) Garmin pokazał mi równe 5,5 km na Orlej, mapa-turystyczna.pl - 4 km. IMHO jest to spora rozbieżność. Ja bardziej ufam jednak Garminowi,
5) raz jeszcze - czas, który wykręcili na Orlej Filip Babicz i Piotr Łobodziński to jest kur.a kosmos. Ja wiem, że tam jest tylko 0+, ale i na tym zeroplusie jest gdzie polecieć, a zwykły instynkt samozachowawczy nakazuje czasem zastanowić się przed postawieniem w danym miejscu stopy czy przed skorzystaniem z chwytu. Może gdybym się bardziej spieszył, to mógłbym się zakręcić w okolicy dwóch godzin, ale żeby osiągnąć czas zbliżony do jednej godziny, to nie wystarczy nawet mieć niesamowitej kondycji i mega wytrenowanego organizmu (czego rzecz jasna nie mam i mieć już raczej nie będę), ale też pocisnąć na sporym ryzyku. Tym większy szacun z mojej strony dla dwóch wyżej wymienionych.