Kolejna wycieczka to na Południcę z Závažnej Poruby. Na żółty szlak weszłam przy ośrodku narciarskim Opalisko.
Ścieżka wiedzie kawałek lasem

potem trzeba przejść przez ośrodek, znowu kawałek w lesie i przechodzi się przez osiedle domków letniskowych

A to zwierzątko niemal bym nadepnęła

i wychodzi się na taka ładną polanę, gdzie po lewej stronie jest drogowskaz i na Południcę w prawo

.
Ta polana to sedlo Rakytovica.

Zanim doszłam do tej polany zorientowałam się, że nie mam telefonu. Pierwsza myśl, zgubiłam. Wzięłam głębszy oddech, nie nie zgubiłam, został w aucie. Nie chciało mi się wracać bo szłam już dobrą godzinę, a w górach i tak często byłam poza zasięgiem.
Potem szlak jest urozmaicony


a widoki coraz ładniejsze


no i doszłam tutaj

Na mojej mapie to Predná Poludnica. Widok z niej rozległy tylko przejrzystość kiepska


Kilka minut i jestem na Poludnicy


Szlak ostro schodzi w dół




Są też miejsca widokowe jak tu na Krywań



No i tutaj zmieniam kolor szlaku i wracam na sedlo Rakytovica

Ten odcinek jest mało ciekawy, w lesie, co chwilę takie przeszkody


A na spragnionych czeka zastawa stołowa. Woda dobra bo zimna

Wróciłam na Rakitovicę

i po własnych śladach do auta.
Dzieci, zwierząt i telefonów komórkowych nie wolno zostawiać w zamkniętych samochodach w czasie upałów!!!
Otworzyłam drzwi, z wnętrza buchnął żar, a telefon był nieżywy.
Wróciłam do domu położyłam go na zimnych płytkach w łazience i ku mojej radości po pewnym czasie ożył

Przyszedł czas na drugą wymarzona wycieczkę czyli Ohnište. Wybrałam szlak ze wsi Malužiná i chronologicznie:
- z nieoczekiwaną, niepożądaną, przykrą i bolesną niespodzianką
- z nieoczkiwanym ale przyjemnym offroadem
- z oczekiwanym, przyjemnym, wymarzonym bonusem
Szlak zaczyna się przy dość ruchliwej szosie

i prowadzi asfaltem do czynnego kamieniołomu.
Po tej szosie gnają takie ciężarówki wypełnione kruszywem

Słychać je z daleka i jest czas aby w porę wejść do rowu, gdzie roślinność jest siwa od pyłu.
Tak byłam zajęta uwagą na te potwory, że zamiast szlakiem przy potoku
( tam miałabym je z tyłu) weszłam do kamieniołomu

Słowak z uśmiechem na ustach poinformował mnie gdzie jestem, ale nie kazał wracać tylko iść dalej to wejdę na szlak. No, mili ludzie.
Szlak jeszcze kawałek jest asfaltowy ale węższy, bo po nim jeżdżą takie same potwory tylko załadowane drewnem.
Potem skręt w prawo i jest normalnie, o tak

W tym miejscu albo kawałek dalej tak nieszczęśliwie nadepnęłam na mokry śliski kamień, że w okamgnieniu znalazłam się na ziemi. Ból straszny i 1000 myśli w głowie. Kiedy się podniosłam, otrzepałam z błota, dotknęłam lewego kolana to bolało ale bez tragedii. Zrobiłam dwa kroki i da się iść. Bardziej ucierpiał serdeczny palec prawej dłoni, bo wygiął się nienaturalnie na zewnętrzną stronę. Trochę go pomasowałam i chyba nic się nie stało, bo przy dotyku nie bolało bardziej. W końcu chodzę na nogach a nie na rękach
Poszłam dalej i już widać mój cel

I tak dowlokłam się tutaj

W tej altance zjadłam śniadanie, obejrzałam moje kontuzje

i mapę. Szlak do celu zielony, jedna szeroka na 3 metry droga wysypana kruszywem.
Na początku nawet spojrzałam na znak jeden, drugi a więc idę dobrze

aż do tego miejsca

Droga się rozdwoiła, znaków żadnych, no ale wiem dokąd idę więc w lewo w górę. Potem ta kamienista droga zrobiła się trawiasta najpierw szeroka a potem coraz węższa, czasem ledwo widoczna.
Ale była ciekawa raz miałam skały z lewej


raz z prawej, niby wszystko się zgadzało ale znaków żadnych.
Po drodze takie ładne kwiatki

Z tych skał weszłam na polanę jak z horroru, ścieżka ledwo widoczna a wokół suche drzewa

Poszłam na wprost i w tym lesie ścieżka ledwo widoczna, aż w końcu oczom moim ukazała się taka piękna duża polana. Widziałam ją w necie, to Predná polana

Nawet był węgiel na ognisko
Zostawiłam domek za sobą i udałam się tak na azymut przez tą ładną łąkę, potem była jeszcze jedna duża polana z amboną myśliwską i w końcu przez chaszcze weszłam do lasu a tam ku mojej radości pojawiły się znaki zielone, czyli jest szansa, że dojdę do celu.

No i doszłam ale to jeszcze nie jest cel

Zaczęłam się rozglądać za jakąś sensowną ścieżyną, najbliższa była ta

ale ona nie dla mnie mimo, iż widoki z niej ładne

Rozejrzałam się dokładniej i znalazłam taką, która doprowadziła mnie pod to małe okienko

a dalej na taki ładny punkt widokowy

Z niego dojrzałam to czego szukałam, tylko trzeba znaleźć jak tam wejść. A więc akcja: "wróć i patrz nie tylko pod nogi".
I już jestem na tej właściwej

I u celu

Przed oknem jest dużo miejsca i widoki ładne

Na dziś atrakcji miałam dość i nie podeszłam bliżej aby zobaczyć co widać przez to okno

Byłam, to trzeba wracać, tego znaku nie widziałam bo nie szłam szlakiem

A nawet gdybym szla szlakiem to bym go nie zauważyła, bo jest tu

Nie widać?, to tu lepiej

Zielony szlak wcale nie wchodzi na te ładne polany z amboną ani z domkiem

Wchodzi od razu do lasu a znaki zielone są na co drugim drzewie

Szlak jest dość stromy, tak że dość szybko traci się wysokość. Masakra dla mojego kolana, nie mogłam też za bardzo opierać się na prawym kijku, bo go dobrze nie trzymałam.
Jak dojrzałam tę kamienistą szeroka drogę to wstąpiła we mnie nadzieja że za chwilę skończy się męczarnia

Okazało się, że powinnam wejść w las kilkadziesiąt metrów od Svidovského sedla, o tu

Całe szczęście, że nie zauważyłam tego wejścia bo pod tę górę chyba bym się nie wdrapała.
A to uratowało mi życie, dobra zimna woda

No i jeszcze trochę do końca wycieczki

O tej porze kamieniołom już nie pracował, więc można spokojnie iść środkiem drogi


I jeszcze 150 m i mogłam wygodnie usiąść

Mimo niespodzianek, dzień był piękny.
Następnego dnia zamiast włóczyć się po okolicy, bo o wyjściu w góry nawet nie myślałam, weszłam do internetu aby poszukać jakąś czynna nemocnicę, bo w sobotę wszystko pozamykane. Znalazłam czynną chirurgię w dzielnicy Palúdzka w Liptovskim Mikulaszu.
W poczekalni jedna osoba i ja. Po paru minutach z gabinetu wyszła pielęgniarka i pyta z czym przyszłam. Powiedziałam o palcu, o kolanie nie wspomniałam. Poprosiła o dokumenty i po paru min. byłam w gabinecie. Pan doktor chciał w sposób naturalny zdjąć ozdobę z mojego palca, ale mój zdecydowany sprzeciw i stanowcza prośba spowodowały, że wziął obcęgi i w sposób niszczycielski uwolnił mój spuchnięty palec. Potem wysłano mnie na prześwietlenie dłoni. Może po 5 min. dostałam płytę CD ze zdjęciami i opisem.
Na szczęście żadnych złamań ani pęknięć

Weszłam do gabinetu, tam założono mi plasterek z "octanowym kremem" czyli naszym altacetem. Zapłaciłam 10 euro, dostałam wypis i fakturę i wróciłam do domu. W tym dniu w Liptowskim Mikulaszu odbywał się jarmark Dni Liptowa, ale nawet nie chciało mi się tam pójść. Może następnym razem.
I na tym póki co zakończyłam górskie wycieczki w Tatrach Niżnych.
Dziękuję wszystkim co dotrwali do końca

.