
„Dworzec Beskidzki” – od 2010 roku niestety nieczynny
Ktoś sobie przypominał jak wygląda szkoła po dwóch miesiącach nieobecności, my przypominaliśmy sobie jak wyglądają góry. Tym razem padło na Małą Fatrę w której jeszcze nie bawiliśmy, po drodze w jedną stronę zahaczając o Beskid Żywiecki i Skalankę, a z powrotem o Zatorland.
Poniedziałek.
Parkujemy przy dworcu PKP i spokojnym krokiem idziemy w stronę schroniska „Pod Skalanką”, przy okazji podziwiając jak niszczeje inne schronisko – „Dworzec Beskidzki”. Na miejscu kawa i relaks, tzn. my się relaksujemy, a gospodarz schroniska nas przeprosił, że nawet ciasta nie ma, ale musi ogarnąć schronisko po wakacjach. Bardzo fajnie schowane w niższych górach Beskidu Żywieckiego klimatyczne schronisko. Aż dziwne, że jesteśmy tutaj pierwszy raz.

Pszczoły jeszcze korzystają z lata

Czas płynął leniwie, jak w „Jagodnej”
Zbieramy się w końcu za krótkie, acz strome podejście na Skalankę i już po ok 40 minutach jesteśmy na szczycie skąd podziwiamy okoliczne kapusty i zauważamy deszczową chmurę, która motywuje nas do sprawnego zejścia. W samochodzie jesteśmy na styk.

Będzie lało
Jedziemy do Strecna.
Wtorek.
Po rozgoszczeniu się i obudzeniu przed 8:00 (na urlopie właśnie o takich godzinach będziemy wstawać) jemy śniadanie i czekamy aż przestanie padać. Po około godzinie, kiedy kurtki przeciwdeszczowe są już niepotrzebne decydujemy się wyjść na rekonesans.

Zamek Strečno
Na początek lajcik przez ruiny Starego Zamku, Chatę pod Suchym, na Suchy i z powrotem (taki był plan).

Zamek Stary
Od Starego Zamku (przy którym jest zeszyt wpisowy) do schroniska mapowo jest 2 godziny, odczuwalnie jest stromo jak w Pieninach więc to są bardziej męczące 2 godziny, niż asfalt do Morskiego Oka… z Norbertem który spory kawał pokonał o własnych siłach wyszło ok 2:30. Po deszczu było jeszcze chłodno i wietrznie.

Trochę jak na Sokolicy, tylko bez barierek

Chata pod Suchým 1075 m n.p.m.
Schronisko duże, ale przyjemne, górskie rysunki, pyszne jedzenie (zwłaszcza ciepłe buchty na słodko) i widok z okna na Mincol i Velką Luke (Wielką Łąkę).
Czas nagli, na szczyt jeszcze ponad godzina i 400 metrów w pionie, więc z powodu późnego wejścia na szlak decydujemy się na powrót inną trasą. Okazało się to dobrym wyborem, bo i tak ostro nas pociorało zwłaszcza na stromiznach gdzie szlak akurat nie był zaznaczony. Zejście zielonym, a później żółtym obok Asfaltowego Jeziorka.

Widoki sprzed schroniska

Widoki po drodze

Wybitne po lewej to chyba Stranik

Asfaltowe Jeziorko
Środa.
Po tym jak we wtorek zmęczyliśmy siebie i dziecko, postanawiamy znaleźć coś łagodniejszego. Normalnie bym nie proponował, ale… jest taka fajna góra Pupov (Norberta rozbawiła nazwa). Jest to najwyższe wzniesienie Gór Kysuckich, ma tylko jeden minus, a mianowicie przez główny wierzchołek nie prowadzi żaden znakowany szlak. Jest żółty na Pupov z drugiej strony i teoretycznie powinno się grzbietem łatwo dojść, na miejscu okazało się, że okolice gdzie powinniśmy odbić w stronę głównego wierzchołka są tak zarośnięte, że nie ma szans się przedrzeć. Wieczorem doczytałem, że wygodna leśna droga idzie poniżej grzbietu i trzeba wcześniej ze szlaku odbić… No nic, plusy są takie, że jakiś Pupov zdobyliśmy, mogliśmy podziwiać masyw Rozsuteca, który był centralnie przed nami i bonusowo zobaczyliśmy chatę w której urodził się Janosik.

Janosika nem mozete zabic. Janosik je sloboda, a sloboda je vecna!

Pupov 1045 m n.p.m., wierzchołek przy żółtym szlaku

panorama spod Pupova na Rozsutca
Dzień jeszcze długi, Ewa odpala wujka google i kieruje nas na Janosikove Diery. Takie przyjemne cieśniawy, kaskady, wodospady, pomosty. Idziemy niebieskim szlakiem przez Dolne Diery i jak na trasę z czterolatkiem to wrażeń było wystarczająco, dla trochę starszych są ambitniejsze opcje.




A następnym razem pójdziemy tam!
Czwartek.
Zregenerowani postanawiamy przypuścić atak na Minčol najkrótszą możliwą drogą, czyli niebieskim z Vrutek.
Słońce przygrzewa od rana, widoki od wyjścia z samochodu, jest dobrze. Spory kawałek idzie się przez las, na szczęście widoków nie brakuje, co chwilę z jednej strony pokazuje się Velka Luka, za nami rozległa Mała i Wielka Fatra, a od wschodu najwyższe szczyty pasma.

Mała przecinka w lesie na ostatnim planie to miejsce gdzie znajduje się Chata pod Suchým, a dalej Suchy i Kriváň

Krizava i Velka Luka
Pod wierzchołkiem zaczynają się wielkie borówczyska, które zaczynają już przybierać barwy jesieni tworząc wielkie, kolorowe dywany. Po drodze dochodzimy jeszcze do przełęczy Okopy, nazwa nie wzięła się znikąd i w okolicy widać jeszcze sporo pamiątek po II Wojnie Światowej i walkach o wyzwolenie Żyliny.

Atakujemy szczyt

Mincol 1364 m n.p.m.

Droga powrotna przez Saracniky

panorama z Mincola na północ

Pożegnalne widoki z zielonego szlaku
Piątek.
Powrót przez Zatorland… skąd dzieci mają tyle energii??!!
Podsumowując.
Urlop na pewno na plus – nowe miejsce, okazało się, że stromizny mogę dobrze zmęczyć nawet w niższych górach, sporo ciekawych miejsc do złażenia, które teraz dopiero dopisujemy do planów na przyszłość. Byliśmy tydzień, moglibyśmy zostać jeszcze kolejne dwa.