Garsc informacji ode mnie, ktore moga Ci sie przydac (ale nie musza

)
W zeszlym roku planowalismy wejsc 8-osobowa ekipa na Breithorn, Castor i Polllux. Calosc wyprawy z dojazdem z Polski zajela nam 10 dni. Wyprawa odbyla sie na samym poczatku wrzesnia - wyjazd to ostatni weekend sierpnia. Nocowalismy w we wloskim miasteczku Cervinia (ok 2000m. n.p.m.). Żeby się zaklimatyować przez pierwsze 2 dni pochodziliśmy sobie do wysokosci 3000 m (ja do tamtej pory najwyzej bylem na Rysach ;P)
Gran Someta - prosty 3-tysiecznik. Po drodze mijasz piekne jeziorko Lago Goillet..
Via ferrata vofrede - prosta ferrata i zejscie w kierunku Lago di Cagnana. Pierwotnie zamierzalismy wejsc na M. Rous ... ale po tych resztkach lodowca, na ktorym byly skaly, ktory wyjezdzaly spod nog nie dalo sie isc nawet w rakach. Mega niebezpiecznie wiec tylko doszlismy do przeleczy i skierowalismy sie na druge strone gor.
BreithornWjazd pierwszą kolejką z rana na Testa Girgia. Wejscie od tej strony na Breithorn jest banalne. Najwyższy jest wierzochołek zachodni (ale to zapewne wiesz). Przed samym atakiem na szczyt zostawiliśmy plecaki na dole na wypłaszczeniu i wchodziliśmy na niego okrążając go od zachodniej strony. Po drodze mijasz chyba tylko dwie większe szczeliny. Schodziliśmy od wschodniej strony(10 minut wąską granią i potem już w dół). Zabraliśmy plecaki i coś koło godziny 15:00 skierowaliśmy się w kierunku schronika Rif. Guide Val d'Ayas (3420 m.). I tu się zaczął prawdziwy lodowiec ... kluczyliśmy w tym labiryncie szczelin kilka godzin. Wszystkie szczelin były odsłonięte, ścieżka była wydeptana, ale to naprawdę był labirynt, gdzie przez kilka godzin trzeba było cały czas być skupionym. Szczeliny omijaliśmy, przeskakiwaliśmy ... do schroniska doszliśmy na godz. 20:00. Ostatnia godzina już po ciemku z włączonymi czołówkami ... a my dalej w labiryncie. Otuchy dodawała nam tylko świadomość, "że jeszcze troche, że już widzimy światełka w schronisku i niedługo tam będziemy". Jak tylko gospodarze w schronisku zobaczyli, ze jacys turysci klucza miedzy szczelinami po ciemku z wlaczonym czolowkami od razy wyszli do nas przed schronisko. Naprawde zywo sie nami interesowali. Kiedy my doszlismy to potem Oni krzyczac naprowadzali druga czesc naszej ekipy, ktora szla troche z tylu. Pomogli nam sie rozebrac, zwinac liny ... naprawde bardzo pomocni. W schronisku co ciekawe byla bardzo malo osob. Jednak gospodarze i osoby tam pracujace sa naprawde mega zyczliwi i pomocni. Tego dnia ta wyprawa dla nam w kosc. Na drugi dzien mielismy isc ... na Castor i Pollux. Juz wieczorem czesc osob stwierdzila (w tym ja), ze jutro nigdzie sie nie wybieramy, zostajemy w schronisku.
Castor / Pollux4 osoby zostaja w schronisku, 4 osoby idą. Kto o godz 11:00 wybiera się w wysokie góry?! Stwierdzili, żę pójdą na Pollux. Popołudniu miało nastąpic zalamanie pogody. O 14:00 przychodzi jedna z pracownic schroniska i pyta sie, czy jestemy sie w stanie dodzwonic sie donaszych znajomych. Nikt z nas nie ma zasiegu. Okolo 16/17 przyszla nasza "czworka". Okazalo sie, że nie doszli nawet do "Madonny" tylko zawrocili. Spotkali tez dwojke wracajacych Hiszpanow, ktorzy nawet pomogli zejsc im z jakiegos skalnego fragmentu tam.
Kolejnego dnia juz nie planowalismy isc w gore, tylko schodzic na dol. Poza tym tak jak bylo powiedzane - warunki sie zmienily spadl snieg i zrobilo sie bardzo niebezpiecznie, zeby isc na lodowiec. Czesc szczelin mogla byc lekko zasypana swiezym sniegiem, co mogloby sie skonczyc tragicznie. Tego dnia nikt wyzej nie wchodzil, a my schodzac na dol do Saint Jacques niekogo nawet nie minelismy. Dwojka nowo poznanych kolegow z Hiszpanii schodzi z nami. Dzieki nim udaje nam sie dostac co Cervinii - zabieraja 2 osoby swoim samochodem i zawoza je do miasteczka. Tam jeden z "naszych" przeyjezdza znowu do Saint Jacques po nas i teraz my tez już jedziemy do Cervinii. W zamian za pomoc dajemy Hiszpanom u nas nocleg na kwaterze.
Nastepnego dnia dwojka Hiszpanow zegna sie z nami i wraca do siebie do kraju, a my tez nic juz w sumie nie robimy i stwierdzamy, ze zmiast czekac do niedzieli to wyjedziemy juz w sobote popoludniu.
I to byl caly nasz wyjazd w Alpy w zeszlym roku.
To wszytko jest opisane krotko i zwiezle, bo naprawde moglbym sie rozpisac na ten temat
Wiec
sheaker moim zdaniem lepszy bylby sierpien, niz wyjazd w polowie wrzesnia to po pierwsze. Glownie z uwagi na snieg, ktory moze spasc.
I po drugie zalozenia moga byc rozne i trzeba miec swiadomosc, ze rzeczywistosc moze okazac sie inna, wiec plany tez moga ulec zmianie
Jesli chodzi o mape to ja mialem tą:
https://sp.com.pl/igc-108-cervino-matte ... achampoluc