Nie byłem jeszcze na Gerlachu, nie robiłem Martinki. Postanowiłem dołożyć kolejny klocek do GGTW i wreszcie wejść na ten szczyt. Założenia podobne jak na poprzednim wypadzie, light&fast, zero napinki
2.45 startuję z Tatrzańskiej Polanki, umilam sobie czas oraz odganiam niedźwiedzie nową płytą Quebonafide. Po godzinie i piętnastu minutach jestem pod Śląskim Domem, mijając po drodze dwójkę rowerzystów. Powoli świta, Granaty Wielickie wyłaniają się z mroku, idzie się dobrze, jest rześko. Śniadanie zjadam nad długim stawem gdzie łapie mnie wschód słońca. O 5.30 jestem na Polskim Grzebieniu.
Masyw GerlachaPlanowana dłuższa przerwa nie wchodzi w grę, grań robi fajne wrażenie i nie jestem w stanie się oprzeć i wytrzymać dłużej niż 10min przerwy

Górne piętra Białej WodyDalsza droga prowadzi w stronę Wielickiego Szczytu. Terenem 0+ prowadzi przez Zmarzłą Kopę i Mały Wielicki Szczyt. Po 30minutach jestem na szczycie.
Wielicki SzczytZ wierzchołka można dostać się na Wielicką Przełęcz zjeżdżając około 6m na półeczkę po lewej stronie grani i stad wrócić na grań i łatwym terenem kontynuować w stronę przełęczy. Stanowisko jest pancerne, pozostawione są pętle. Z powodu założeń light&fast lina została w domu i pozostaje mi zejście wyceniane na I. Należy kierować się do kamienia na którym wisi pętla i odważnie w ekspozycji opuścić się na rękach na niewidoczne z początku stopnie. Miejsce czujne i wymagające pewnego chwytu. Mijając ciekawe stojące tafle na grani mi kilku chwilach jestem na Wielickiej Przełęczy.
Zejście z Wielickiego Szczytu, w środku zaklinowany kamień zjazdowy.
Dalsza droga widziana z Wielickiego Szczytu.Podejście na Litworowy szczyt przedstawia trudności 0+ jednak postanawiam iść tak ściśle jak tylko się da, napotykając odcinki jedynkowe. O 7 staję na Litworowym Szczycie i jem drugie śniadanie. Lufa do Doliny Białej Wody robi wrażenie.
Niemal 900m w pionie do Litworowego Stawu.
Biała Woda oraz Litworowy ZwornikZejście na Litworową Przełęcz jest łatwe i szybkie, "można stąd zejść do Doliny Wielickiej na odległe o 30min piwo"

. W tym momencie grań jakby się spiętrza i wygląda groźniej niż cały wcześniejszy odcinek.

Droga Martina prawdopodobnie w większości prowadzi nieco poniżej grani, jest wyraźna wydeptana ścieżka po stroni Doliny Wielickiej. Postanawiam jednak trochę się powspinać. Omijam początkowy odcinek i wracam na grań pnąc się przez kilka metrów dwójkowym terem, dochodzę do obłego kantu. Chwytów brak, kompletnie nie chodzone, na III mi to nie wygląda więc omijam z lewej i wracam na grań. Pnąc się dalej podchodzę pod Wielicką Turniczkę omijając ja z prawej. Wracam kilka metrów z powrotem dwójkową grańką by zaliczyć wierzchołek. Dalszy odcinek w stronę Niżniej Wysokiej Gerlachowskiej pokonuję wprost napotykając trudności trójkowe.

Kompletnie nie pamiętam przejścia przez Gerlachowską Turniczkę. Ilość turni powoduje zawroty głowy. Wejście na Wyżnią Wysoką Gerlachowską prowadzi przyjemnym kominkiem po prawej strony grani (I).

Zejście na Pośrednią Gerlachowską Przełączkę jest czujne i eksponowane, z przełęczy jeszcze czujniej trawersujemy nad eksponowanym żlebem, pod przewieszonym kantem w lewo, po skośnym gzymsie. Na szczęście chwyty to klamki bo byłoby na prawdę ciekawie. Stąd wracam na grań i wchodzę na Gerlachowską Kopę i Lawinowy Szczyt, pierwsze moje 2600m!
Górne piętra Doliny WielickiejZ Lawinowego Szczytu w stronę Zadniego Gerlach idziemy niemal poziomą granią, jak to bywa z takimi formacjami jest zajmująco. Po drodze mamy Jurgowskie Czuby jako obowiązkowy punkt głównograniowców. Gerlach z Zadniego robi świetne wrażenie i wygląda niedostępnie

Schodzę od razu z Zadniego Gerlacha jak Przełęcz Tetmajera gdzie melduję się o 8.50. Planowany dłuższy odpoczynek przerwya chmara wspinających się żlebem Darmstadtera, pakuje się pośpiesznie i ruszam. Widząc przewodnickie trójki-samobójki przygotowuję gadkę na ewentualną konfrontację.
Końcowy odcinek jest bardzo przyjemny, niezbyt trudny i ewidentny. Są wyraźne ślady którędy iść. Jedno miejsce, trawers kilkumetrowym gzymsem robi wrażenie w kilkusetmetrowej ekspozycji. Po 18 minutach staję na szczycie, jeszcze jest pusto i można cieszyć się widokami w spokoju.
Końcowa grań szczytowa GerlachaPo kilkunastu minutach robi się tłoczno więc spadam na dół. Godzina młoda więc postanawiam zejść granią w stronę Małego Gerlacha i dalej już Wielicką Próbą kontynuować zejść do Śląskiego Domu.
Początkowo grań jest dość prosta, schodzę na Wyżnie Gerlachowskie Wrótka. Stąd terenem nieco na prawo od grani (II?) wchodzę na Pośredni Gerlach. Zejście na Pośrednie Gerlachowskie Wrótka prowadzi czujnymi urzeźbionymi płytami, jest zajmująca i dość trudno.

Dalsza grań prowadzi przez Gerlachowską Czube na którą składa się kilka turni, staram się wchodzić na wszystkie z nich, trudności szacuję na II-III, omijam jednak dwie wyglądające o wiele trudniej, w trekach nie chcę ryzykować. Jak się później okazało nie zdobyłem głównego wierzchołka. Zejście z ostatniej turni nieco mnie zaskoczyło, nie chciało mi się wracać z powrotem i obchodzić więc wbiłem się w 4metrową pionową lub nieco przewieszoną ściankę na oko za IV. Wejście na Mały Gerlach jest już sporo łatwiejsze niż poprzedni odcinek.
Okolice Małego Gerlacha.Postanawiam zejść już do ścieżki którą wiedze Wielicka próba. Podczas zejścia odzywa się kolano co jak się poźniej okazało była to katorga aż do asfaltu prowadzącego z Śląskiego Domu w stronę Tatrzańskiej Polanki.
Na przełączce nad Kotłem siedząc z zdjętym kaskiem zaczepia mnie starszy Pan, jak się po chwili okazało - słowacki przewodnik:
-
Uważaj na kamienie! Skąd idziesz?- Uważam, idę z Polskiego Grzebienia.
-
Gdzie masz przewodnika? To nielegalne.- Nie potrzebuję przewodnika, idę trójkową granią, mam legitymacje KW, pokazać?
Zapada chwilowa cisza, jednak Pan nie daje za wygraną.
-
Gdzie masz linę? Czemu idziesz sam?- Nie potrzebuje liny i lubię chodzić samemu.

Polscy przewodnicy których mijałem wcześniej i nawet zamieniłem słowo byli zdecydowanie bardziej przyjaźnie nastawieni. Panowie poszli i schodzę już w spokoju Wielickim Żlebem, z kolanem coraz gorzej, co 10min robię przerwę, wysokościomierz nie napawa optymizmem patrząc na powoli uciekająca deniwelację. Zbawienne dojście na płaski teren dodaje mi otuchy i smrodzie topiącego się lepiku schodzę w godzinę z hakiem do samochodu.
Droga Martina - 3h30min, w 90% ściśle granią, trudności II-III.
Grań Gerlach - Mały Gerlach 1h, ominięcia dwóch turnic Gerlachowskiej Czuby, trudności IV.