Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 12:16 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 34 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: N wrz 27, 2020 11:35 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
Wcześniej uważałam, że przekroczyć 30-stkę, to jak jedną nogą w grobie się znaleźć... a teraz uważam tak jeszcze bardziej. Zanim jednak zacznę wybierać sukienkę do trumny, to zdążę - mam nadzieję - podzielić się wrażeniami z sierpniowego wypadu w Tatry.

Generalnie to jak zwykle chciałam jechać w góry na początku lipca, ale wiadoma sprawa pokrzyżowała te plany i wyszła połowa sierpnia. Lepszy wyjazd sierpniowy niż żaden. No to jadę.

Reda -> Gdynia -> Kraków -> Zakopane
W linii prostej ponad 600 km, w trasie ponad 700 km, w podróży - wliczając to oczekiwanie na PKS i koreczki na drodze do Zakopca - około 10 i pół godziny.

Po raz pierwszy zamiast nocnym pociągiem jechałam porannym i w sumie czasowo wyszłam na tym korzystnie, lecz minus tego taki, że wyjścia aklimatyzacyjnego zrobić się nie udało, więc ani nosalowych, ani sarnich, ani kopieńcowych ścieżek moje stopy tym razem nie nawiedziły, choć kolejne dni pokazały, że to byłyby góry na miarę moich ówczesnych możliwości.

11.08.2020

Na pierwszy ogień najtrudniejsza z zaplanowanych tras. Zawrat od Gąsienicowej z zejściem do Piątki. Początek całkiem miły i nic nie zapowiadało późniejszych męczarni. Ludzi przy wejściu na szlak sporo, ale kupuję bilet i ruszam niebieskim przez Boczań. Porównując do przejścia tego samego odcinka sprzed dwóch lat, szło mi się naprawdę dobrze, płynnie, bez szczególnych przerw.

Hala Gąsienicowa jak zwykle zachwyca, po raz pierwszy wyciągam aparat i po chwili ruszam do schroniska, gdzie zaplanowałam krótki odpoczynek.

Obrazek

Nie ma co za długo siedzieć, bo przede mną jeszcze spory kawałek. Znajoma trasa nad Czarny Staw Gąsienicowy, który obchodzę z lewej strony i podziwiam jego nowe, dotychczas nieznane, dla mnie oblicze. Im wyżej, tym większe wrażenie na mnie wywiera, aparat na tym odcinku w ciągłym użyciu, ale warto było.

Obrazek

Obrazek

Kończą się widoki, zaczyna się "zabawa". Przedsmakiem tego był pierwsze skałki, które jednak problemów nie przysporzyły. No to dalej, do żelastwa marsz. Poziom trudności wzrasta, ale... jakieś takie ambiwalentne uczucia mną targały. Bywały miejsca, które pokonywałam bez użycia łańcuchów, ale były i takie, przy których głowiłam się, gdzie nogę postawić, szukając oparcia w choćby maleńkim występku skalnym, od którego mogłabym się odbić i mieć już ten fragment za sobą. Trzy klamry okej, ostatni łańcuch ponoć sprawiający problemy też okej, ale chwilę wcześniej męczyłam się niemiłosiernie, wykonując akrobatyczne ruchy, byle tylko móc się podciągnąć i mieć to z głowy. Myślę, że po czymś takim mogłabym kandydować do sekcji gimnastyki artystycznej, ale rozumiecie, lata nie te...

W samej końcówce jak już się rozpędziłam, to przeoczyłam odbicie na prawo, aż znalazłam się w miejscu, w którym zorientowałam się, że coś jest nie "halo". Szybkie spojrzenie za siebie, cholercia, trzeba się cofnąć. Dobijam do przełęczy, wtedy oficjalnie Zawrat liczył sobie jeszcze 2159 m. n.p.m. ;)

Było trudniej niż się spodziewałam (po części to też Wasza wina :D ), ale z drugiej strony nie miałam myśli o wycofie, tak jak było to dwa lata temu na Kościelcu.

Mój mózg: *Najtrudniejsze za mną*
Ból w kolanie uaktywniający się podczas zejścia z dużej odległości: *Pamiętasz mnie jeszcze?*

O żesz, całkowicie o tym zapomniałam... Bardziej martwiłam się, czy noga po zeszłorocznym urazie nie zacznie płatać figli i całkiem umknęła mi kwestia bólu pojawiającego się w kolanie. Trudno, przecież na tak łatwym technicznie, niewymagającym szlaku zejściowym nie może być źle... Nie może, prawda? Niestety może. Wygibasy na łańcuchach najwyraźniej odcisnęły piętno na sprawności kolana, któremu dały mocno popalić. Każdy krok wiązał się z bólem, ale przynajmniej pogoda sprzyjała, widoki były, więc pretekstów, by przystanąć na krótką chwilę, nie brakowało.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Byle tylko znaleźć się w lesie, gdzie szlak wiedzie w miarę płasko.
Satysfakcja po tym dniu była. Nie mniejsza niż zmęczenie, bo słoneczko grzało i w kolejnych dniach grzać nie przestawało.

12.08.2020

Największym problemem tego dnia było wstać... Budzik nastawiony był odpowiednio wcześnie, ale funkcję drzemki testowałam wielokrotnie, jakby nie wierząc w sens pobudki i każdorazowo zadając sobie sakramentalne "wstać czy nie wstać...?". Ostatecznie, jak już zaczęłam czuć jakąś moc w nogach, wygrała ta pierwsza opcja, ale zupełnie nie w moim stylu zwlekłam się z łóżka dopiero po 8, a wyszłam chwilę po 10... Tak późne wyjście nie idzie w parze z jakimikolwiek rozsądnymi zasadami rozpoczynania górskich wędrówek, ale pogoda znów miała dokazywać wysoką temperaturą, a opadów nie zapowiadano, więc czułam się rozgrzeszona.

Cel? Małołączniak przez Kobylarzowy Żleb, start w Dolinie Małej Łąki.

Na szlaku ląduje po godzinie marszu Drogą pod Reglami i ruszam z nadzieją, że upał się nade mną zlituje, a siły wrócą. Niestety słoneczko pojęcia litości nie znało, a siły ubywały zamiast wracać, ale parłam dalej.

Po jakimś czasie objawił mi się Przysłop Miętusi, ale dopiero we wrześniu zreflektowałam się, że to Przysłop, a nie Przystop, żyjąc dotychczas w błędnym przekonaniu. To podobnie jak wielu ma z Doliną Starorobociańską, skracając ją do Doliny Starobociańskiej, no bo kto by chciał sobie język łamać Starą Robotą, skoro Stary Bocian łatwiej wymówić...
A wracając do głównego wątku.
Czułam, że w takim miejscu mogłabym spędzić cały dzień. No mogłabym... Gdybym w planach nie miała iść wyżej.

Obrazek

Ścieżka przez las była naprawdę przyjemna, ale las się skończył, zaczął się żleb i strome podejście. Widoki wynagradzały trud.

Obrazek

Obrazek

Przy łańcuchach musiałam trochę odstać, bo akurat nastała kolej schodzących, a na ich czele ojciec z synem, instruujący młodego, gdzie ma stopę postawić, więc trochę to trwało. Z dołu łańcuchy wydawały się lajtowe, ale na odbiciu w prawo chwilowy zonk, bo znów miałam problem ze znalezieniem podparcia dla buta.
Udało się, ale spojrzenie w górę nie napawało optymizmem. Stromo... Kolana don't like it. Bardzo don't like it.

Nie wiedzieć czemu, uroiłam sobie - jakieś myślenie życzeniowe mi się chyba zauploadowało - że po opuszczeniu żlebu szczyt będzie tuż tuż... A po opuszczeniu żlebu, że szczyt jest tuż tuż... Ale to było złudzenie... Jak to Monika Witkowska w książce o Manaslu opisała, że wierzchołek wydawał się na wyciągnięcie ręki, ale wcale się nie przybliżał. Tutaj - zachowując proporcje - miałam podobnie. W sumie i Manaslu i Małołączniak na "M" są, więc jakieś podobieństwo jest... Dłużyła się ta końcówka strasznie, ale doczołgałam się i ku mojemu zdziwieniu miałam jedynie 20 minut obsuwy w porównaniu do założonego czasu przejścia. Myślałam, że dłużej walczyłam na szlaku, ale nie było tak źle. Teoretycznie mogłabym nawet porwać się na realizację pierwotnej koncepcji - z dojściem na Kasprowy - ale to tylko teoretycznie, bo praktyka pokazała, że mocy brakuje, a ból na zejściu znów o sobie przypomniał.

Kopczyków na szczycie nie brakowało, skrzydlaty obserwator doglądał turystów, symbolizując wolność, jakiej w górach można doświadczyć...

Obrazek

Obrazek

Widoki też niczego sobie.

Obrazek

Kopka, Kopeczka, Kopunia... Przynajmniej mnie nie oszukiwała, nie grała ze mną w ciuciubabkę i od początku było widać, ile jest do przejścia.

Obrazek

Zejście na Halę Kondratową było koszmarem... Zapewne 99% użytkowników forum - pozostali to spamerzy - kojarzy, że szlak od przełęczy kłopotliwy nie jest, ale kolano tak dawało się we znaki, że marzyłam tylko o tym, żeby znaleźć się w dolinie.

Płaska droga, upragniony cel osiągnięty...

Obrazek

Odpoczynek w schronisku i zejście do Kuźnic, gdzie byłam sporo minut po 19. Tak sobie licząc, gdybym chciała pokonać całą trasę wg pierwotnych założeń, to faktycznie w Kuźnicach powinnam być po 19, więc przynajmniej coś się zgadzało.

13.08.2020

Ponoć "13" bywa pechowa, ale tym razem tak nie było.

Nie lubię zostawiać czegoś w stanie "rozkopanym", więc musiałam dokończyć trasę z poprzedniego dnia. Metoda powolnych, delikanych kroczków się sprawdziła i jakoś bez większych problemów natury egzystencjonalnej poruszałam się naprzód.

Hala Kondratowa ponownie przepełniona słońcem.

Obrazek

Podchodząc do przełęczy, gdzieś głęboko w dolinie niespodzianka... Jako że ze standardowym obiektywem świata nie da się zwojować, kiedy odległość zbyt duża, mała zabawa dla tych, którzy kojarzą z pewnej gazetki "Gdzie jest Wally", tym razem w wersji tarzańskiej:

Gdzie jest misio?

Obrazek

Szlak przez Suche Czuby widokowy i... oblegany. Nie zniechęca mnie to. Po zawratowych trudnościach skałki na tej trasie o szybsze bicie serca na szczęście nie przysporzyły, choć sekwencja góra-dół-góra-dół-góra przy którymś podejściu zmęczenie potęgowała. Aż przykro było odpowiadać rodzinnej wycieczce idącej od Kasprowego, gdy z uśmiechem i zarazem nadzieją w głosie spytali, czy teraz będzie już tylko w dół... :D A grupka była dopiero po pierwszym zejściu.

Na Kasprowym, jak to na Kasprowym, prawdziwy miks. Kolejkowicze, turyści, januszerka i właściwie każda z grup trafiających w góry znalazłaby w tym tłumie swojego przedstawiciela. W tym gronie nie czułam się jak wśród swoich, więc ulotniłam się po krótkim odpoczynku.

Zejście - o dziwo - jakieś łaskawe... Kolano tylko parokrotnie przypomniało o swoim istnieniu, więc po minięciu Myślenickich Turni włączył mi się stary, dawny turbo speed na zejściu. A wcześniej obcykałam wagoniki z każdej możliwej strony.

Obrazek

Założyłam, że w Kuźnicach wyląduję o 16 i byłam. O 16. 57. Prawie się udało.

Na piątek zapowiadano deszcze we wszystkich rejonach Tatr, więc miałam wymówkę, by poświęcić ten dzień na całkowite "nicnierobienie". Jak było w rzeczywistości, nie mam pojęcia, a w samym Zakopanem pogoda oszczędziła intensywnych zjawisk, więc może prognozy okazały się na wyrost.

Sobota to podkrakowskie dolinki, czyli dla mnie nowość, która bardzo mi się spodobała.

Ogólnie po tym wyjeździe mam ciągle mieszane odczucia - z jednej strony po razy pierwszy nie udało mi się zrobić wszystkich zaplanowanych tras (miała być dodatkowo Bystra i Błyszcz przez Ornak), żaden nowy dwutysięcznik w kolekcji nie wylądował, ale z drugiej... mam wrażenie, że to był Everest moich ówczesnych możliwości.

Jak widać, im człowiek starszy, tym gorzej :D Gdyby wyjazd udało się zorganizować jeszcze przed 30-stką, może byłoby inaczej, ale tak ta przeklęta "3" z przodu mnie już prześladuje...

Wyjazd był krótki, relacja niestety wyszła przydługawa :D

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 7:03 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
Źle Cię poinformowano!
Starość nie zaczyna się po 30. Po 30 zaczyna się najlepszy okres życia - 10 lat prosperity. A starość potem, czyli po 40 ;)
Trasy powiedziałbym klasyczne. Dawno takich nie robiłem.
A w Dolinkach gdzie byłaś?

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 8:47 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3185
Lokalizacja: Nowy Sącz
net. napisał(a):
Wcześniej uważałam, że przekroczyć 30-stkę, to jak jedną nogą w grobie się znaleźć...

No, ja w tym wieku się ożeniłem, więc prawda leży blisko :mrgreen:
Zaraz po 30-tce aktywność górska spadła do minimum - wiadomo - małe dzieci, dorabianie się...
Teraz już na horyzoncie pojawia się 50, ale w tym roku zauważyłem właśnie drastyczny spadek formy. Liczyłem, że dotrwam do 50-tki, jeszcze się nie poddaję.

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 9:10 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
net. napisał(a):
Wcześniej uważałam, że przekroczyć 30-stkę, to jak jedną nogą w grobie się znaleźć... a teraz uważam tak jeszcze bardziej.
Nie wiesz o czym piszesz :D Lepiej wychodzi Ci pisanie relacji na temat szlaków :D
net. napisał(a):
Zawrat od Gąsienicowej z zejściem do Piątki.
To było moje drugie wejście na Zawrat, chyba z 10 lat temu.
net. napisał(a):
Ogólnie po tym wyjeździe mam ciągle mieszane odczucia - z jednej strony po razy pierwszy nie udało mi się zrobić wszystkich zaplanowanych tras (miała być dodatkowo Bystra i Błyszcz przez Ornak), żaden nowy dwutysięcznik w kolekcji nie wylądował,
To dobrze, zawsze masz po co wracać a że nie było dwutysięcznika to nie ma znaczenia. Ważne że byłaś, miałaś fajna pogodę, ładne widoki.
sprocket73 napisał(a):
Źle Cię poinformowano!
Starość nie zaczyna się po 30. Po 30 zaczyna się najlepszy okres życia - 10 lat prosperity. A starość potem, czyli po 40
Żle Cię poinformowano, wiem o czy mówię :lol: Starość nie zaczyna się po 30-tce ani po 40-tce, zaczyna się....i tu każdy sam może wpisać sobie odpowiednia cyfrę. Wystarczy sobie wszystko poukładać w głowie i czas prosperity może trwać długo :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 9:25 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
gouter napisał(a):
Liczyłem, że dotrwam do 50-tki, jeszcze się nie poddaję.
Mam to samo! Próbuję dotrwać, ale kiepsko to widzę. Spadek formy zaczyna się po 40 i nie sposób tego kwestionować.

e_l napisał(a):
Starość ... zaczyna się... i tu każdy sam może wpisać sobie odpowiednia cyfrę.
Wesołe jest życie staruszka! Właśnie sprawdziłem, że w katalogu ze zdjęciami mam 172469 plików. Jeszcze trochę dorobię, a na starość będzie co oglądać... gorzej jak stracę wzrok, od kilku lat się pogarsza :D

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 9:33 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 20, 2016 9:13 am
Posty: 300
Lokalizacja: Mazovia
sprocket73 napisał(a):
... gorzej jak stracę wzrok, od kilku lat się pogarsza :D

Może nie będzie zdjęć, ale masz za to wysoce wyszkolonego psa przewodnika :)

net., na pocieszenie dla staruszków dodam, że dwa najlepsze górskie sezony miałam mając 40 i 41 lat, więc naprawdę wszystko przed Tobą. A w okolicach 35-tki definitywnie samoczynnie przestało mnie napierdzielać kolano :mrgreen:

_________________
Kozica nizinna wędrowna


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 9:36 am 
Kombatant

Dołączył(a): Cz gru 15, 2016 11:53 am
Posty: 439
Lokalizacja: Łódź
net. napisał(a):
Udało się, ale spojrzenie w górę nie napawało optymizmem. Stromo... Kolana don't like it. Bardzo don't like it.

Moje też zawsze krzyczą na zejściach. Ponad 40 lat je używam i jakieś 3 lata odkąd czuje już rzeczywisty mocny ból przy dużych, długich i obciążających zejściach. Gdzieś tam łykam glukozaminę, nie wiem czy pomaga. Z kijkami mi nie po drodze.. Ale im częściej je forsuję, tym - paradoksalnie, mniej czuję ten ból.
Fajne wycieczki, ładna pogoda, super widoki. Czego chcieć więcej?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 10:21 am 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
sprocket73 napisał(a):
A w Dolinkach gdzie byłaś?


Będkowska i Kobylańska, z zahaczeniem o jakiś punkt widokowy, którego jednak nie jestem w stanie na mapie zlokalizować... Świetne miejsce :)

To jest jeszcze szansa, że trochę po górach pośmigam? :D Pocieszające :D Chociaż ciągle sobie wypominam to schylenie się do źródełka w 2017 po zejściu z Wołowca, wtedy ten ból w kolanie się pojawił i niestety na zejściach nawiedza mnie. Nie sądziłam jednak, że teraz będzie mnie tak stopował, skoro w 2018 robiłam dłuższe trasy i dawałam radę... więc albo to sprawka wieku albo mam jeszcze jedną teorię, że kolano po zeszłorocznym urazie podudzia nie miało wystarczająco mocnego oparcia i stąd cierpiało bardziej ;)

Sebastian D napisał(a):
net. napisał(a):
Udało się, ale spojrzenie w górę nie napawało optymizmem. Stromo... Kolana don't like it. Bardzo don't like it.

Moje też zawsze krzyczą na zejściach. Ponad 40 lat je używam i jakieś 3 lata odkąd czuje już rzeczywisty mocny ból przy dużych, długich i obciążających zejściach. Gdzieś tam łykam glukozaminę, nie wiem czy pomaga. Z kijkami mi nie po drodze.. Ale im częściej je forsuję, tym - paradoksalnie, mniej czuję ten ból.
Fajne wycieczki, ładna pogoda, super widoki. Czego chcieć więcej?


Glukozaminę różną też łykałam swego czasu, ale nie zauważyłam, żeby przy wzmożonym wysiłku dawało to jakieś efekty ;)

A pogoda rzeczywiście dopisała, na to narzekać nie mogłam :)

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 11:45 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
No dobra - moja wersja jest taka - 45lat plus rozleniwienie epidemiologiczne (największy skutek uboczny pandemii) i dętka, a już tak dobrze mi szło :mrgreen:
Przez Suche Czuby też szłam w tym roku i mnie zaskoczyła taka ścianka znienacka :lol: A wiadoma, że rąk nie lubię używać.
Lubię Zachodnie coraz bardziej.
Co do kolan, mojemu M. po 40 się ustabilizowało plus jakieś śmierdzące tabsy ze zwierzęcia morskiego wcina, omułek zielonowargowy się biedactwo nazywa.

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 4:03 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
net. napisał(a):
Wcześniej uważałam, że przekroczyć 30-stkę, to jak jedną nogą w grobie się znaleźć... a teraz uważam tak jeszcze bardziej


Bez przesady :) Chciałabym mieć tylko 30 lat.

net. napisał(a):
Sobota to podkrakowskie dolinki, czyli dla mnie nowość, która bardzo mi się spodobała.


Napiszesz coś więcej?

Piękne trasy, szczególnie w Zachodnich :)

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 6:15 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
Elfka napisał(a):
net. napisał(a):
Sobota to podkrakowskie dolinki, czyli dla mnie nowość, która bardzo mi się spodobała.


Napiszesz coś więcej?


Postaram się tyle, ile pamiętam, zdjęć niestety nie posiadam z tego dnia :D

Dolina Będkowska - ludzi już od początku trasy sporo, ale szlak prowadził łatwą, asfaltową drogą. Mija się jakieś dwa zbiorniki wodne, przy których również tłumy, ale okoliczności przyrody wynagradzają tę niedogodność :) Jest i Brandysówka z ofertą noclegów, strefą gastro i polem namiotowym pod Sokolicą. Zieleń, strumyk i przede wszystkim skałki robią wrażenie szczególnie na tych, którzy podziwiają je z dołu, jak ja ;)

Można opuścić asfalt i odbić na leśną ścieżkę, gdzie ludzi na szczęście brak lub występują w pojedynczych egzemplarzach. W ten sposób można dostać się do Doliny Kobylańskiej. Przez las, mieścinę, mijając odnogę biegnącą do cmentarza i odbicie na punkt widokowy (to chyba za ulicą Widokową).

Turnie i turniczki w dolince przyciągają wzrok, a odbicie ze znakowanego szlaku na ścieżkę, która z każdym odcinkiem zwęża się coraz bardziej, dochodząc do pola i zmuszając do chaszczowania to niewątpliwie atrakcja dnia :D Ścieżka zyskała notę mocne 2 na 10.

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 10:29 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Weźże pokaż jakieś selfi. Tylko te góry i góry, ileż można


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn wrz 28, 2020 11:15 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 1983
sprocket73 napisał(a):
gouter napisał(a):
Liczyłem, że dotrwam do 50-tki, jeszcze się nie poddaję.
Mam to samo! Próbuję dotrwać, ale kiepsko to widzę. Spadek formy zaczyna się po 40 i nie sposób tego kwestionować.
Nie ma się co mazgaić, tylko żyć przeświadczeniem, że z biegiem czasu w miejsce szybkości i żwawości przychodzi wytrzymałość.
Z biegiem czasu jest się w górach pełniej, a tyle jest się aktywnym, ile głowa pozwoli.
Właśnie... głowa, głowa, głowa... :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 6:34 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Zbychu napisał(a):
Z biegiem czasu jest się w górach pełniej

Coś w tym jest. Ja po 20-tce byłem przysłowiowym januszem, po 30-tce szlakowcem, po 40-tce pozaszlakowcem, a po 50-tce wspinaczem.
Z żoną mamy razem 103 lata, w tym roku raczej skromnie bo cienko z czasem, Kościelce, Jordanka, Sokolica (będkowska) i parę pozaszlaków. Także z tą trumną po 30 to się nie ośmieszajmy.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 6:45 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Elfka napisał(a):
Bez przesady :) Chciałabym mieć tylko 30 lat.

A ile masz, 32? :mrgreen: Myślałam, że Ty taka 30 właśnie jesteś.

To to forum starych dziadów już jest 8) :mrgreen:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 8:41 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
Redemption MM napisał(a):
Przez Suche Czuby też szłam w tym roku i mnie zaskoczyła taka ścianka znienacka A wiadoma, że rąk nie lubię używać.
I jak, pokonałaś ją jak mniemam :wink: I rąk użyłaś?
e_l napisał(a):
Starość nie zaczyna się po 30-tce ani po 40-tce, zaczyna się....i tu każdy sam może wpisać sobie odpowiednia cyfrę. Wystarczy sobie wszystko poukładać w głowie i czas prosperity może trwać długo
No popatrz, jak nie rozmawiamy o polityce to nawet się zgadzamy :D
Zbychu napisał(a):
Z biegiem czasu jest się w górach pełniej, a tyle jest się aktywnym, ile głowa pozwoli.
Właśnie... głowa, głowa, głowa...
sprocket73 napisał(a):
Właśnie sprawdziłem, że w katalogu ze zdjęciami mam 172469 plików. Jeszcze trochę dorobię, a na starość będzie co oglądać... gorzej jak stracę wzrok, od kilku lat się pogarsza
Nie przejmuj się, nauczysz Tobiego mówić i on Ci powie jaką wycieczkę oglądasz i będzie tak jakbyś tam był :D. Ja noszę okulary prawie od urodzenia i mam nadzieje widzieć do końca :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 9:45 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
e_l napisał(a):
nauczysz Tobiego mówić i on Ci powie jaką wycieczkę oglądasz
W przypadku Tobiego starość wydaje się jeszcze szybszą perspektywą :(
Niestety psy żyją krótko. Za 4 lata Tobi będzie miał 10 i pozostaną mu tylko małe wycieczki. Na razie staram się o tym w ogóle nie myśleć, bo mnie to przeraża.

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 10:24 am 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
sprocket73 napisał(a):
e_l napisał(a):
nauczysz Tobiego mówić i on Ci powie jaką wycieczkę oglądasz
W przypadku Tobiego starość wydaje się jeszcze szybszą perspektywą :(
Niestety psy żyją krótko. Za 4 lata Tobi będzie miał 10 i pozostaną mu tylko małe wycieczki. Na razie staram się o tym w ogóle nie myśleć, bo mnie to przeraża.


To Tobi już jest w wieku przedsenioralnym...? A nie widać tego po nim... Teoretycznie pies staje się seniorem w wieku siedmiu lat, więc wynika z tego, że mój poprzedni psiak, żyjący 16 lat, dłużej był seniorem niż młodziakiem :D

Pan Maciek napisał(a):
Weźże pokaż jakieś selfi. Tylko te góry i góry, ileż można


Nie jestem zwolenniczką selfiaczków, bo nie nadawałoby się to do publikacji :D Lepiej pokazywać góry :D

Redemption MM napisał(a):
Przez Suche Czuby też szłam w tym roku i mnie zaskoczyła taka ścianka znienacka :lol: A wiadoma, że rąk nie lubię używać.


Taka większa, czy mniejsza? ;)
Mnie ta większa się podobała, czułam się pewniej niż na tej mniejszej, gdzie - nie wiedzieć czemu - bałam się, że plecakiem zahaczę o boczną skałę, ale patrząc potem na zdjęcie, niepotrzebnie plecak ściągałam w tym miejscu, bo było sporo przestrzeni...

Ta niższa to chyba ta albo ta... Obie wyglądają niepozornie na zdjęciach, nie jestem w stanie przypomnieć sobie, która ten problemik mi przysporzyła. I dlaczego, skoro wydaje się taka malutka i lajtowa :D

Obrazek

Obrazek

A tutaj ta fajniejsza :)

Obrazek

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 10:53 am 
Stracony

Dołączył(a): Wt sie 07, 2012 8:56 pm
Posty: 4265
Lokalizacja: Łódź
Z tą większa to kiedyś miałam ubaw bo wszyscy schodzili lewą stroną i zrobił się zator no wiec ja na wprost i jakiś facet rzucił sie z pomocną dłonią i dostałam ataku śmiechu bo wyobraziłam sobie jak traci równowagę i leci ruchem kolistym jak ten kot Jinks :mrgreen: oczywiści nie wiedział czemu nie chcę pomocnej dłoni i czemu się chichram ale nie tlumaczyłam :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 11:46 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
net. napisał(a):
Ta niższa to chyba ta albo ta... Obie wyglądają niepozornie na zdjęciach, nie jestem w stanie przypomnieć sobie, która ten problemik mi przysporzyła. I dlaczego, skoro wydaje się taka malutka i lajtowa :D

To chyba ta pierwsza. Ja schodziłam prawą stroną, niby pikuś, a nie sięgałam nogami na końcu. Młodszego wcześniej za łapę jakiś pan przytrzymał, aż zawisł, bo schodził środkiem (pewnie ponad 2 metry ścianka ma?), a potem dezynfekcję od razu uskuteczniał :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: Ale zaskoczka mnie złapała ze 3 razy na tej ścieżce :D Myślę, że przy mokrej skale fajnie nie jest.

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 11:55 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
ps. A pier.icie o tym wieku, że żal czytać :mrgreen:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt wrz 29, 2020 10:40 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 1983
e_l napisał(a):
No popatrz, jak nie rozmawiamy o polityce to nawet się zgadzamy
Pieprzona polityka...
Myślę, że w górach razem byłoby nam dobrze :mrgreen:

Tak serio to myślę, że jeśli odsunęłibyśmy na bok politykę, to w górskich realiach wszyscy mielibyśmy o sobie całkowicie inne zdania.
Poprzez forum widzimy siebie w jakichś karykaturach.

W rzeczonej kwestii... nie napisałem nic odkrywczego. Dla człowieka zgłębiającego góry od dziesięcioleci (nie raz w roku :D ), to normalka, że tak jak w życiu nizinnym, przechodzimy różne etapy. U mnie jeszcze obecne są zazębienia. Wyczyn konieczny, a jakże...
Ale też myślę: poszedłbym spenetrować coś zaległego, wejdę na szczyt inną drogą, ale... nie... pójdę spojrzeć na moją, jedyną w kształcie jarzębinkę odbijającą się w stawie, stojącą na łezce brusznic, przespać się w mojej kolebie, zobaczyć, czy sprężynujący i zanurzający się w potoku pod naciskiem buta korzeń kosówki jeszcze wytrzymuje (kto wie o jakim miejscu wspominam?), jak kozice poukładały sobie terytorium, czy niedźwiedź wciąż zachodzi...

Żeby zglębić góry w pełni, takimi jakimi są, potrzeba i wyczynu i kontemplacji. Doświadczenia kolejnych etapów składają się na doświadczenie ogólne.

Dlatego przestańcie pier.dolić Panowie o dotrzymaniu do pięćdziesiątki :mrgreen:
Chciałem dopisać: bo litość mnie ogarnia i śmiech pusty bierze... :wink:
Inne przyjdzie samo i będzie to czymś naprawdę naturalnym... i dającym wiele radości. Jeśli nie, to znaczy, że Wasza górska droga miała poważne mankamenty.
Nie liczę, że teraz zrozumiecie o czym piszę. Przyjdzie czas...
Czepiłem się Panów, choć Paniom też się należy, ale nie wypada... :D
Net. - 100 lat i większość w górach!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 6:58 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Zbychu napisał(a):
w górskich realiach wszyscy mielibyśmy o sobie całkowicie inne zdania


Wystarczy nie politykować, co za problem? I będziesz fajny jak ja :mrgreen:

Zbychu napisał(a):
pójdę spojrzeć na moją, jedyną w kształcie jarzębinkę odbijającą się w stawie, stojącą na łezce brusznic


Ok.. to jeszcze przede mną. Zn. się takie opisy, bo że ryczę ze wzruszenia na szlaku, to wiadomo :wink:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 7:00 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
Zbychu napisał(a):
Dlatego przestańcie pier.dolić Panowie o dotrzymaniu do pięćdziesiątki ...
Inne przyjdzie samo i będzie to czymś naprawdę naturalnym... i dającym wiele radości.

Spokojnie Zbychu, jakiś opór czasowi trzeba stawiać, to normalne biologiczne zjawisko zwane andropauzą, a potem wiadomo, wymyśli się piękną teorię pasującą do praktyki i też będzie fajnie ;)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 10:31 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 1983
sprocket73 napisał(a):
to normalne biologiczne zjawisko zwane andropauzą, a potem wiadomo, wymyśli się piękną teorię pasującą do praktyki i też będzie fajnie

Przecież napisałem:
Zbychu napisał(a):
Nie liczę, że teraz zrozumiecie o czym piszę. Przyjdzie czas...

Zbychu napisał(a):
Żeby zglębić góry w pełni, takimi jakimi są, potrzeba i wyczynu i kontemplacji.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 12:06 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn sie 20, 2012 9:47 pm
Posty: 2380
Lokalizacja: Kraków
Jakbym spotkał Zbycha na szlaku tobym się podzielił miłym słowem, a jak na manifestacji to niemiłym.
O i tak to wyglada :mrgreen: . Na szczęscie nie chodzę na manifestacje


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 12:10 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz paź 22, 2015 5:17 pm
Posty: 2496
Lokalizacja: Poznań
Zbychu napisał(a):
Myślę, że w górach razem byłoby nam dobrze
Eeee, no nie wiem, bo ja lubię chodzić sama :mrgreen:, chociaż jak się okazuje czasami zaczepiam turystów (o tym napiszę niebawem) a więc kto wie :D
Zbychu napisał(a):
Wyczyn konieczny, a jakże...
U mnie niekoniecznie, czasem jest wyczyn a czasem zwykle szwędanie.
Zbychu napisał(a):
...przespać się w mojej kolebie,
Nigdy nie spałam w kolebie :D , zawsze wracałam do swojej wygodnej kwatery :) .

Pisanie o starości w wieku 30-stu lat to zwykła prowokacja :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 3:40 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Pn paź 05, 2015 7:18 pm
Posty: 1983
Pan Maciek napisał(a):
Na szczęscie nie chodzę na manifestacje

Ani ja! :D
e_l napisał(a):
bo ja lubię chodzić sama
Ja jestem na ogół zawziętym samotnikiem, ale nieoczekiwane spotkania w nieoczywistych miejscach (nawet nie mam tu na myśli pozaszlakowych ścieżek), to coś fascynującego. Miałem takich kilka i zawsze to jest kontakt, określiwszy w skróce, z bratnią duszą. Rozmowa o szczegółach topograficznych, niuansach i niuansikach terenowych, wymiana pomysłów na nowe wyzwania... Nigdy nie żałuję czasu na takie spotkania, nawet, tak jak ostatnio, przewidując nocne schodzenie z Żelaznych Wrót do Dol. Rumanowej.
Samotność w górach jest dla ludzi, którzy przede wszystkim nie boją się zostać sam na sam ze sobą. Zwłaszcza, kiedy góry są domem na dzień i noc :D Samotność, wg mnie, wskazuje też na jedną prawdę: największą wartością w górach jest drugi człowiek. Dlatego zdarza mi się poprowadzić kogoś gdzieś i dźwignąć na wyższy poziom :D
Kurde, chciałem tylko powiedzieć, że spotykając się, mielibyśmy o czym zamienić słowo :D
e_l napisał(a):
Nigdy nie spałam w kolebie , zawsze wracałam do swojej wygodnej kwatery

Nawet nie wiesz, jakie wygodne kwatery są na wysokościach :D I nie tylko koleby...
e_l napisał(a):
Pisanie o starości w wieku 30-stu lat to zwykła prowokacja
No i ja jej uległem :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 30, 2020 8:58 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
sprocket73 napisał(a):
A starość potem, czyli po 40

Że jak ?! U mnie dopiero się wyzwania zaczęły :lol:
Koledzy mi co roku mówią, żebym życiową formę przygotowywał bo się grube akcje szykują :lol:
A tak sobie wykombinowałem, że na 50 to sobie trawers Matta zrobię :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz paź 01, 2020 7:27 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Zbychu napisał(a):
największą wartością w górach jest drugi człowiek


Podczytywałam sobie wczoraj "TOPR-żeby inni mogli przeżyć" i na 2 stronach mi łzy poleciały. Mniej więcej o takich sytuacjach była mowa.
Też jakoś nie gonię za kontaktem z innymi ludźmi, ale ..

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 34 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL