Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 3:06 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 19 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt gru 15, 2020 7:34 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Nie było łatwo się dostać na ten wyjazd, ale jakoś się udało. Zimowe Bieszczady z PTT Nowy Sącz w ostatnich latach były wyjazdami wewnątrz polskimi. Tym razem już sam plan elektryzował mocniej niż zwykle, bo pojawiła się szansa na zdobycie najwyższego szczytu całych Bieszczadów zimą. Super, ambitnie, zacne towarzystwo – dobra zabawa gwarantowana.
Samochód zostawiamy jak zawsze ostatnio u Izy i przed 22 witamy się już z naszymi znajomymi z Nowego Sącza. Znajomych twarzy jest dużo. Poza Rumunią to chyba najbardziej transparentny wyjazd z PTT. Tuż po 22-ej autokar leniwie rusza z ulicy Morawskiego. Wszyscy usadowieni, gotowi na nową przygodę. Podróż jak zawsze w tym gronie mija wesoło, nawet bardzo. Tym razem jesteśmy mocno rozstrzeleni po całym autokarze, ale nie przeszkadza to w swobodnym przepływie pozytywnej energii. Przekroczenie granicy - rzekłbym tradycyjnie, odbywa się w jakiejś równoległej rzeczywistości. Co oczywiście też jest pozytywne, bo poczucie czasu jest mocno zaburzone, a jak wiadomo ta granica rządzi się swoimi prawami.
Otwieram jedno oko, potem drugie. Gdzie my to jesteśmy... Jest już jasno. Na zewnątrz o dziwo biało (zjawisko dawno nie widziane w Polsce – przynajmniej na nizinach).

Obrazek

Pierwsza myśl, oby nie trzeba było zaraz wysiadać, druga myśl – trzeba się czegoś napić, trzecia myśl – zjeść też by coś można było. Rzeczywistość okazała się łaskawa. Było jeszcze trochę czasu na ogarnięcie się. Autokar zatrzymuje się na parkingu pod zajazdem w miejscowości Biłasawica. To stąd będziemy uderzać na Pikuj. Poranna krzątanina trwa w najlepsze. Jedni się przebierają, drudzy, jedzą, trzeci piją, ale po niespełna godzinie wszyscy, którzy zdecydowali się iść na Pikuj, stoimy w pełnym rynsztunku na zewnątrz. Szybka fotka i operacja „Zimowe Bieszczady Ukraińskie 2020” rozpoczęta na dobre.

Obrazek

Pogoda, hmm... zawsze jakaś jest. Są nawet kopki siana – chyba gospodarz się nieco zdrzemnął.

Obrazek

Na razie idzie się fajnie bo po płaskim, jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Wkrótce zaczyna się całkiem żwawe podejście, a śniegu z każdym krokiem coraz więcej. Oj dawno nie widziałem takiej pięknej zimy... A nie, widziałem na Radziejowej niecałe 3 tygodnie temu.

Obrazek

Po kilku godzinach, litrach wylanego potu, zbieramy siły na ostatnie podejście. Tu już naprawdę jest ciężko. Śniegu po dupę, zero śladów, duża stromizna i bardzo kiepska widoczność. Kumulujemy energię na ten ostatni, wcale nie taki krótki fragment.

Obrazek

Ostatnie podejście jest masakryczne. Jest tutaj mnóstwo nawianego śniegu. Myślę, że spokojnie do pasa. Tak na dobrą sprawę to nie wiadomo do końca gdzie mamy iść. Jedno jest pewne, musimy iść do góry. Raz po raz zapadamy się po pas. Najgorzej mają ci co idą z przodu, ale i tak ich ślady są błyskawicznie zawiewane śniegiem. Każdy idzie już na własny rachunek. Najmniej energii się traci idąc zygzakiem. Nawet jak już widzieliśmy szczyt, to nie dowierzaliśmy do końca, ze to już tu. No ale w końcu się udało.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Powiedzieć, że odczułem satysfakcję jak stanąłem na szczycie, to nic nie powiedzieć. Było zajebiście, mimo, ze lodowaty wiatr przewiewał nas na wskroś. Dłonie nawet w rękawiczkach marzły okrutnie, a wódka przymarzała do rękawiczki. Pikuj zimą to nie byle górka. To nie Tarnica, gdzie szlak jest co chwilę przecierany. Pikuj w warunkach zimowych trzeba sobie po prostu wyszarpać. Tak „wyglądał” ostatni nieszczęśniik z naszej grupy, który zmierzał na szczyt.

Obrazek

Jesteśmy w komplecie. Szybka bania, ostatnie spojrzenie na oszronioną figurę Chrystusa i rozpoczynamy błyskawiczne zejście.

Obrazek

Byle jak najszybciej zejść z pola działania wiatru. Co chwilę ktoś się przewraca, albo zapada w śnieżnej dziurze, starannie zakamuflowanej białym puchem. Niżej jest już ciszej i spokojniej. Śniegu również coraz mniej. Można już w miarę bezpiecznie maszerować i wreszcie słyszymy siebie nawzajem. Schodzimy do wioski, gdzie rozpoczynamy od poszukiwania jakiegoś baru. Jak to na Ukrainie, bar musi być. Uwielbiam ten moment, zamelinować się w jakimś szynkwasie po udanej akcji górskiej. A na Ukrainie to już w ogóle.

Obrazek

Jedni tu zabawili krócej, inni dłużej. Nie było już żadnego ciśnienia aby się spieszyć. Wracając już do pensjonatu podziwiamy jeszcze obiekty sakralne - większe...

Obrazek

i... mniejsze

Obrazek

Wieczorem po kolacji imprezka z tańcami. Było pięknie.

Dzień 2

Miłe złego początki – tym popularnym i nieco wyświechtanym powiedzeniem można skwitować nasz drugi dzień pobytu na Ukrainie. Po nocnej podróży i zdobyciu Pikuja prosto z autokaru w ciężkich, bądź co bądź warunkach, nasze siły były mocno nadwątlone. Nie, że poszliśmy spać z kurami, aż tak źle nie było. Była wieczorna posiadówka, były tańce i lane piwo za barem. Dotrwałem mniej więcej do północy, wszak dzień drugi też nie miał być spacerkiem...
Po dość osobliwym śniadaniu, składającym się z kaszy i dodatków mięsno – warzywnych pakujemy się do autokaru. Pogoda od rana nas rozpieszcza. Po wczorajszej zawierusze nie ma śladu, nic nie sypie, nic nie wieje. Zapowiada się bajkowy górsko dzień.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po mniej więcej pół godzinie i zaaplikowaniu odrobiny szczepionki na koronawirusa, ruszamy w trasę. Póki co, idziemy dość szeroką jak na standardy ukraińskie drogą. Choć jest ona płaska to zdradliwa, bo zalega na niej cienka warstwa lodu. Przekonał się o tym nawet Rysiek – zdobywca Lhotse w 1958 roku i w końcu założył raczki :). Pstrykamy zdjęcia, rozmawiamy i wkrótce docieramy do centrum wioski, gdzie znajduje się kościół a obok niego sklep – dość powszechne zjawisko.

Obrazek

Uzupełniamy zapasy szczepionki. Będziemy osłabieni, nie możemy ryzykować. Zaczynamy mozolnie, gęsiego wspinać się do góry.

Obrazek

Pogoda wciąż genialna, nic nie zapowiada gwałtownych zmian, które wkrótce miały się stać naszym udziałem. Póki co konsekwentnie pniemy się w górę, a wymaga to sporej energii, bo droga staje się coraz bardziej stroma.

Obrazek

Szacunek dla przecierających, bo ich zadanie było najtrudniejsze. Kiedy wydawało się, że trasa choćby na chwilę się wypłaszczy, to zaraz skręcała w innym kierunku, aby tego nie uczynić. Między drzewami zaczęliśmy dostrzegać, że niebo już takie niebieskie nie jest, a i jakieś podejrzane ruchy powietrza zaczęliśmy odczuwać. Grzesiek to skwitował jednym trafnym zdaniem, którego chyba jednak nie zacytuję :). Wszystko miało się wyjaśnić na połoninach i tak zdarzyło się w istocie. Początkowo było jeszcze ok., kilka zdjęć z niezłymi widokami udało się zrobić, ale później już zaczęła się zadymka.

Obrazek

Obrazek

Początkowo niewinna i dość spokojna, ale z każdym metrem wyżej, dmuchało mocniej, a śnieg i drobinki lodu bombardowały bezlitośnie nasze twarze.

Obrazek

Żałowałem, że nie miałem gogli, ale cóż było czynić. Powoli noga za nogą konsekwentnie pięliśmy się w górę, raz na czas zapadając się w zlodowaciałym śniegu. Takie chwile irytują i mocno osłabiają. W ciężkich bólach, nie widząc już prawie nic, docieramy na przełącz wciętą między dwa wierzchołki Ostrej Hory. Właściwy szczyt jest po lewej stronie, po prawej jego nędzna imitacja, niższa o kilka metrów. Wydaje się, ze mamy go na wyciągniecie ręki, ale w tych warunkach i kilkadziesiąt metrów robi dużą różnicę. Stoimy na przełęczy i czekamy. Wypizd jest totalny. Kilka osób decyduje się aby pójść w prawo na niższy wierzchołek. My konsekwentnie czekamy na resztę ludzi aby ostatecznie wspiąć się na Ostra Horę.

Obrazek

Ale sytuacja się komplikuje – tych idących z tyłu wciąż nie ma, a my już jesteśmy przewiani do szpiku kości. Próbowaliśmy wszystkiego, ale najskuteczniejsze w podniesieniu termiki ciała, okazało się zbiorowe tulenie. Jesteśmy w centrum zadymki. Mija kolejnych kilka minut. Ponieważ wciąż nie jesteśmy w komplecie, a dalsze czekanie w tym miejscu wydaje się pomysłem karkołomnym, zapada decyzja o odwrocie tą samą drogą. Chyba wszyscy przyjęliśmy ją ze zrozumieniem. Szturmowanie na siłę wierzchołka w tych warunkach, grupą liczącą prawie 50 osób miałoby znamiona ułańskiej fantazji. Zatem nie ociągając się deptamy z powrotem w dół. Po naszych śladach sprzed mniej więcej pół godziny nie zostało nic. Biel znowu jest nieskazitelnie czysta.

Obrazek

Z ulgą wchodzimy do lasu. A tu jak ręką odjął. Znowu się słyszymy i możemy się spokojnie na chwilę zatrzymać. Po takich przeżyciach trzeba koniecznie uzupełnić poziom szczepionki we krwi. Co ciekawe środek ten zaczął działać na niektórych rozweselająco. Pojawiły się jakieś walki na śnieżki, tarzanie się w zaspach, szczere rozmowy na stare trudne tematy. No cóż, każde lekarstwo ma jakieś działania niepożądane :). I w tej miłej, niemal rodzinnej atmosferze docieramy ponownie do naszego znajomego sklepu. I co się okazało - że Ukraińcy nie zasypiają gruszek w popiele w temacie koronawirusa – tylko stworzyli swoje własne unikatowe lekarstwo. Pytamy czy sprzedadzą... Godzą się po negocjacjach, ale nie ma naczyń. Sprzedawczyni rusza do domu na ratunek, wydaje się rozumieć nasze trudne położenie. I tak oto zostaliśmy ocaleni. Droga powrotna do autokaru minęła nam wyjątkowo przyjemnie. Po obiadokolacji rozpoczęliśmy świętowanie. W końcu spędziliśmy razem fantastyczny górsko, a przede wszystkim towarzysko dzień, a reszta jest szczepionką... przepraszam milczeniem :).

Dzień 3

Dnia trzeciego mieliśmy prawo wyboru. Można było ponownie iść w góry, ale można było również skorzystać z dobrodziejstw gorących basenów w miejscowości Tucholka. Trzecią opcją była szwędaczka po miejscowości, tudzież drzemka w autokarze.. Po drodze bardzo przyjemne widoki z autokaru. Tak przyjemne, że chciało by się tu zostać na dłużej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Baseny raczej wykluczałem, góry rozważałem, w autokarze ostatecznie zostałem. Połaziliśmy trochę po miasteczku, zrobiliśmy parę zdjęć, zjedliśmy ukraiński barszczyk.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wkrótce autokar zaczął się zapełniać. Przyszła pora na degustację świeżych nabytków. Było ciepło, towarzysko, smacznie i przyjemnie. I w tej sielankowej atmosferze dojechaliśmy na przejście graniczne. Tu standardowo zakupy – morosze, nemiroffy, chałwy, lwowskie, czekoladki, krówki. I wszystko byłoby super, gdyby nie pokaz siły polskiej (a jakże) służby celnej. Chyba nigdy nas tak nie przeczołgali, łącznie z osobistymi deklaracjami przewożonych używek i RTG bagaży. Jakieś 3 godziny w plecy. Dość często bywam na Ukrainie, ale takiej jazdy nie pamiętam. Pozytyw jest taki, że nie tylko wszystko co dobre, ale i wszystko co złe też się kiedyś kończy. Do Sącza dojechaliśmy późnym wieczorem. W domu byłem w środku nocy – zmęczony, ale zadowolony.

Pierwszą część relacji pisałem kilka miesięcy temu, kiedy koronawirus był dla nas jakąś fatamorganą, więc i sporo żartowaliśmy na ten temat. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej, ale musimy zachować spokój i poczucie humoru. Był to ostatni zorganizowany odgórnie wyjazd, na którym byłem w tym roku, dlatego eskapada to szczególna. Nie pozostaje nic innego jak życzyć sobie i Wam byśmy się jak najszybciej mogli razem spotkać w górach – bez żadnych ograniczeń, nakazów, zakazów. Tak po prostu. Będąc wtedy na Ukrainie chyba w najczarniejszych snach nie spodziewaliśmy się jak rozwinie się sytuacja w naszym i nie tylko kraju. Ale były tyfusy, czarne ospy, hiszpanki i ludzkość jakoś przetrwała, więc pewnie i tym razem jakoś damy radę wspólnymi siłami.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt gru 15, 2020 11:13 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
Figurka znakomita, jak w jakimś grubym kożuchu :D

A całość świetna, jak zawsze ;)

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 9:24 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
net. napisał(a):
A całość świetna, jak zawsze


Bardzo dziękuję :)

Szkoda, że ten rok był taki jaki był i wiele tego typu wyjazdów spadło z afisza. Ale coś tam jeszcze mam w zanadrzu :)

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 10:27 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4463
Lokalizacja: GEKONY
Takie zimowe akcje to ja rozumiem 8) Szacun!
Figura na szczycie wygląda kapitalnie. Nieraz mnie kusi żeby wybrać się gdzieś dalej na wschód na taką zorganizowaną wycieczkę, ale jak widzę i czytam później o grupach 50 osobowych to przeraża mnie ten tłum i wypad traci dla mnie sens.

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 10:44 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
Carcass napisał(a):
Szkoda, że ten rok był taki jaki był

Przecież zaje...y był :P
A jeszcze się nie skończył.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 11:28 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
kefir napisał(a):
Takie zimowe akcje to ja rozumiem 8) Szacun!
Figura na szczycie wygląda kapitalnie. Nieraz mnie kusi żeby wybrać się gdzieś dalej na wschód na taką zorganizowaną wycieczkę, ale jak widzę i czytam później o grupach 50 osobowych to przeraża mnie ten tłum i wypad traci dla mnie sens.
kefir na Pikują to jedź spokojnie sam. Zabierz rodzinę na 2-3 dni do Lwowa a warto a potem na chwilę w Bieszczady. Na Pikuj spokojnie z młodym wejdziesz.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 11:30 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
kefir napisał(a):
Takie zimowe akcje to ja rozumiem 8) Szacun!


Dzięki. Byłem na Pikuju latem - bardzo spokojna górka. Zimą to zupełnie inna rozmowa. Tam nikt nie chodzi, nie ma schronisk. Jest się zdanym tylko na siebie...

kefir napisał(a):
Nieraz mnie kusi żeby wybrać się gdzieś dalej na wschód na taką zorganizowaną wycieczkę, ale jak widzę i czytam później o grupach 50 osobowych to przeraża mnie ten tłum i wypad traci dla mnie sens.


Tez tak kiedyś myślałem, ale definitywnie zmieniłem zdanie. Teraz gdybym miał wybierać to preferuję wyjazdy autokarowe ponad indywidualne. Z kilku przyczyn. Po pierwsze wsiadasz do autobusu i masz wygrzane na wszystko. Nie ma dylematu kto będzie prowadził i kto ile może wypić wieczorem. Po drugie nie są to przypadkowe grupy ludzi. Znamy się od lat i świetnie się czujemy w swoim towarzystwie. Kolejna sprawa to wieczorne imprezki. Inaczej wyglądają jak w nich uczestniczy 4 osoby, a inaczej jak jest osób 40. W naszych grupach nie ma nigdy problemu jak ktoś chce realizować swój własny program. Raczej zawsze idzie się na rękę takim osobom. Reasumując kiedyś też się obawiałem takich wyjazdów, obecnie je uwielbiam i jak tylo ,oge to w nich uczestniczę.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 11:31 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Damian78 napisał(a):
Przecież zaje...y był :P
A jeszcze się nie skończył.


No właśnie :). Kto wie co nam jeszcze szykują w gorącym świątecznym okresie.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 11:36 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
kefir napisał(a):
Figura na szczycie wygląda kapitalnie
Latem też obleci :mrgreen:

Obrazek

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 11:56 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Krabul - świetne ujęcie.

Nie wiem od kiedy ta figurka jest na szczycie. Jak byłem w 2016 roku i jej sobie nie przypominam.

Obrazek

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 12:22 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4463
Lokalizacja: GEKONY
Krabul napisał(a):
kefir napisał(a):
Takie zimowe akcje to ja rozumiem 8) Szacun!
Figura na szczycie wygląda kapitalnie. Nieraz mnie kusi żeby wybrać się gdzieś dalej na wschód na taką zorganizowaną wycieczkę, ale jak widzę i czytam później o grupach 50 osobowych to przeraża mnie ten tłum i wypad traci dla mnie sens.
kefir na Pikują to jedź spokojnie sam. Zabierz rodzinę na 2-3 dni do Lwowa a warto a potem na chwilę w Bieszczady. Na Pikuj spokojnie z młodym wejdziesz.


Krabul, u mnie jest problem z żoną :mrgreen: Jak słyszy o moich pomysłach na Ukrainę to zaczyna gotować. Kiedyś była sama i po przygodach na trasie, powiedziała, że ma dość... Kropla drąży skałę :wink:

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 12:41 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3185
Lokalizacja: Nowy Sącz
Region zaj....sty, pogoda ch...ova. Wiele razy widziałem Pikuja z Bieszczad i wiele razy myślałem o wyjeździe. Tylko granica odstrasza. Pamiętam 8 godzin oczekiwania przy powrocie ze Lwowa, gdy przy wjeździe 3 godziny wydawało mi się długo. Celnicy to relikt komuny, zachowują się jak panowie życia i śmierci.

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 1:21 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
gouter napisał(a):
Pamiętam 8 godzin oczekiwania przy powrocie ze Lwowa, gdy przy wjeździe 3 godziny wydawało mi się długo. Celnicy to relikt komuny, zachowują się jak panowie życia i śmierci.


To niestety prawda. Dlatego granice dobrze przekraczac autokarem, jak ma sie już trochę w czubie :)

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 1:23 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Ponoć przez Krościenko jest całkiem spoko. Jeszcze parę lat temu droga po ukraińskiej stronie granicy to był obraz nędzy i rozpaczy i żal było na nią nawet najgorszego samochodu, teraz dorga przez Sambor jest zupełnie w porządku. Często jest tak, że ruch idzie niemal płynnie, zwłaszcza w nocy.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 1:28 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Krabul napisał(a):
Ponoć przez Krościenko jest całkiem spoko. Jeszcze parę lat temu droga po ukraińskiej stronie granicy to był obraz nędzy i rozpaczy i żal było na nią nawet najgorszego samochodu, teraz dorga przez Sambor jest zupełnie w porządku. Często jest tak, że ruch idzie niemal płynnie, zwłaszcza w nocy.


Przekraczania granicy polsko - ukraińskiej (granicy UE) to rosyjska ruletka. Je zawsze przekraczałem autokarem i 2 - 3 godziny to standard. Czasem niestety bywa dużo gorzej.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 1:31 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Ja byłem raz swoim samochodem i było 3h na Ukrainę, 5h powrót, raz autokarem - mniej więcej 1-1,5h w każdą stronę, też Medyka.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 1:59 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Krabul napisał(a):
raz autokarem - mniej więcej 1-1,5h w każdą stronę, też Medyk


Oj to bardzo przyzwoicie. Raz po godzinie wyruszyliśmy w kierunku Ukrainy, ale coś sobie ukraińscy celnicy przypomnieli i nasz kierowca jakieś pół km musiał wracać na wstecznym :). Skończyło się standardowo na 3 h.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 2:33 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Jak wracaliśmy z Bojko Trail to mieliśmy taką akcję, że jeden z uczestników odłączył się na przejściu bo był ustawiony ze swoją ekipą.
Ale było p...lenie, że lista uczestników się nie zgadza w stosunku do momentu wjazdu.
Jednak szybka ściepa po 100 hrywien wszystkich pasażerów szybko uspokoiła celników i zażegnała niebezpieczeństwo wystąpeienia ataków terrorystycznych dokonywanych przez turystów wracających innym autokarem do Polski.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 16, 2020 3:39 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Krabul napisał(a):
Jednak szybka ściepa po 100 hrywien wszystkich pasażerów szybko uspokoiła celników i zażegnała niebezpieczeństwo wystąpeienia ataków terrorystycznych dokonywanych przez turystów wracających innym autokarem do Polski.


Klasyka :). Skąd ja to znam. Praktycznie zawsze przewodnicy maja coś przygotowane pod pazuchą :).

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 19 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 5 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL