Wklejam w wątku z uwagi na wykasowanie wcześniejszych wiadomości:
Cześć,
Postanowiliśmy jako zarząd PTTK Łazik zrobić zebranie zarządu wyjazdowo - miała być Andrzejówka ale wiadomo terminów mimo wcześniejszego potwierdzenia brak....
Tak więc gdzie jak nie w nasze opolskie góry

Noclegi w sprawdzonym ośrodku Czerwony Kozioł - znane i sympatyczne i niedrogie miejsce

Pierwszego dnia w sobotę dojeżdżamy na miejsce przed 10 - nie idziemy się rozpakowywać tylko każdy zakłada buty i w trasę

Trasę pagórków z delikatną melancholią śmieci i czosnkowej

To nasza trasa:

Lecimy na uzdrowisko - wszystko pozamykane, ludzi brak, nawet napoju z pianką nie było gdzie się napić...



Idziemy przez Zdrój, bezszlakowo, potem innymi ścieżkami pod Parkową Górę.



I pierwsze i jedyne podejście tego dnia - zalążek gór - a że ja po covidzie - zdychałem 3 razy po drodze gdzie podejście na 5 minut...


Na górze standardowo mały popas, schron dalej zamknięty, płoty dalej ..., ale co tam do kaplicy i dalej GSS ku Podlesiu - com ku końcy świata






W wiosce standardowo na cmentarz, była szopka przed kościołem i szybki wpad do Aspen na coś dobrego...





Po krótkiej przerwie posileniu się idziemy dalej ku końcu świata, Frotex, kamienie zastawiające drogę aby w Czechy Polacy nie jeździli, kończąc na Munie - byłym obozowi jenieckiemu gdzie następnie stacjonowały wojska ZSRR a teraz jest jedno wielkie składowisko odpadów z Europy Zachodniej...


Z Mony walimy na Milulovice - i tam obiadek w mojej ulubionej knajpce - idą czosnkowe, guloszawe, tatarki, harmeliny i inne jelenie

plus oczywiście lany 10stka:)
Z knajpy idemy do granicy skąd nowym skrótem i trasą rowerową do Polski:) Mijamy oczywiście 300 schodów i małe zaporki...


Popołudnie i wieczór to obiadokolacja - standardowo mielone

i długie ale treściwe zebranie. Błogości w pobycie w Koźle nie pozwala tylko pobyt 78 dzieciaków na zimowisku z Wrocławia...
Niedziela - rano o 8 śniadanie - dobre i wszystko super. Szybkie pakowanie, niektóre zwłoki trzeba było molestować i walimy na Czechy na Petrove Boudy.
Pogoda wyśmienita, świeci słońce nie za gorąco w sam raz na spacer...


Będzie szybka relacja bo przez wysokie temperautry i upał chcieliśmy szybko do schronu dojść...


W schronie poza jakąś sektą albo świadkami jehowy którzy mają mszę na dole i są pozamykani nie ma nikogo - czemu mnie to nie dziwi - zamawiamy jedzonko - ja placki z gulaszem i były świetne, popijamy lanym i walimy na Kopę...
A potem w wietrze z widokami z powrotem na Petrove...




Z Petrovych jedziemy jeszcze na obiadek do... Rejvizu a gdzie

I posileni droga powrotna do naszych Zdzieszowic z przerwą na zakupy w przygranicznym sklepie...
Całość tutaj z filmikami ->
https://photos.app.goo.gl/o1A5c3Vq25iy6QgZ9