Należę do pokolenia, które w roku 1990 liczyło sobie coś tam koło 55 lat i swój okres aktywności górskiej za sobą. Co gorsza, i na aktywność finansową trzeba było jeszcze poczekąc i w efekcie w Alpach i Dolomitach znalazłem się dopiero w 2006 roku, jako osobnik 71-letni i to raczej w samochodzie na drodze a nie butach na szlaku. Okazja zdarzyła się w sierpniu 2006 roku gdy wraz z córką, zięciem i wnuczką byłem na rodzinnych wakacjach w północnych żnie. Z Vittorio Veneto gdzie mieliśmy kwaterę do Misuriny i Cortiny zaledwie trochę kilometrów ponad 100. Oby tylko pogoda wypaliła! Niestety z tym było rożnie - zresztą zobaczcie sami: