Byłem umówiony na inny szlak długodystansowy, ale ktoś się rozmyślił, no to po dekadzie powtórzyłem GSB.
Szlak opisany, sfotografowany i sfilmowany ze wszystkich stron, wiec nie ma sensu wklejać marnych fotek.
W pewnym sensie dla mnie nowym doświadczeniem było wyjście w tzw sezonie, niemal zawsze lato odpuszczam ze względu na tłumy i temperatury - źle znoszę upały.
Coś się zmieniło. I nie chodzi o fragmentaryczne zmiany przebiegu szlaku, np przez bagienka koło Bartnego są ominięte a słyszałem, że zamiast 12km asfaltu od Wisłoczka do Puław Górnych będą łąki i las. To ilość ludzi, którzy idą GSB - deklaratywnie - w całości. Codziennie spotykałem od czterech do dwunastu takich osób, więc szacuję, że rocznie trzeba by ich liczyć w setkach. Jest popyt, jest podaż, Niemal wszędzie po drodze są jakieś agro miejsca noclegowe. Od baraku po pracownikach leśnych, z pryczami, piecem i wyposażeniem (między Krupową a Bystrą), barakiem typu "wyciągnięty z budowy", ze schematycznie namalowanym szlakiem Ustroń ----- Iwonicz ----- Wołosate, z toitoiem obok i suszącymi się śpiworami, po trzygwiazdkowe pensjonaty.
I zdecydowana większość szła na lekko, z wykupowanymi noclegami ze śniadaniem, pomidor, wędlina, ser. Zdziwiła mnie też przewaga młodych dziewczyn idących samotnie, za to +/- w moim wieku spotkałem dwie osoby.
Spotkałem też:
- Matkę z dwiema nastolatkami i synem ok 10 lat.
- Ojca z dwiema córkami ok 11- 13 lat.
- Młodego Ukraińca z plecakiem 24 kg. Miał tam wszystko, ale chyba się złamał, bo zdecydował, że część wyposażenia odeśle.
- Dwóch pedałów.
- Parę przymułów bez rozsądnego kontaktu. Jakoś potrafili się dobrać wśród ludzi, potęga ewolucji.
- Chłopaka w japonkach. W komentarzach na WP było by wycie o przymusowych ubezpieczeniach.Buty miał przytroczone do plecaka, obtarł nogi do krwi.
- Holenderkę, która wyglądała jakby autostopem przyjechała na GSB zamiast na Lazurowe Wybrzeże. Miała tarp, trzymam kciuki za nią.
- Gościa z kartką A4 zawieszoną na szyi z QR codem i napisem IDĘ 500 km W MILCZENIU. Zaciekawiony zagadnąłem "cześć". Pomachał ręką i uśmiechnął się. Rozmowa się nie skleiła, to się rozeszliśmy.
https://expressilustrowany.pl/chce-przejsc-500-km-milczac-by-dzieci-mogly-mowic-niezwykle-wyzwanie-damiana-szymanskiego-z-fundacji-dom-w-lodzi/ar/c1-16516611Przez 17 lipcowych dni warunki od +2 w nocy na Połoninach, przez +35 w Beskidzie Niskim, gdzie źródła i strumienie powysychały, a piłem ponad sześć litrów dziennie, które trzeba było nieść, po ostatnie dwa dni zlewy, gdy szlaki zamieniły się w strumienie i rzeczki i wyleszczyło ze zdobywców GSB. Przez dwa dni spotkałem jednego. Jesień jest zdecydowanie korzystniejsza, i tego bądę sie trzymał.
O tytułowej Adriannie usłyszałem zanim jeszcze dojechałem do Wołosatego. " Dziewczyna z Gdańska, idzie GSB", będziecie się mijać. Spotkaliśmy się raz w Ropkach. Nie zdążyła przed burzą, cała zlana pytała o mopa, żeby wytrzeć spływającą z ubrania wodę. Jako osoba życzliwa ludziom miałem odpowiedzieć, że ostatniego mopa (viledy) widziałem w "Chono tu" w Katach, ale tym razem złośliwie poradziłem jej, żeby dała sobie spokój i poszła spać. Brak kobiecego atrybutu musiał jej doskwierać, bo o ósmej rano jeszcze spała.