Plan wyjazdu powstał już dawno, postanowiłem przekonać dziewczynę do gór, pokazać jak najwięcej równocześnie nie zniechęcając....chyba mi się udało...
Dzień 1.
Po całonocnej podróży ciopongiem dotarliśmy wreszcie do Zakopanego

Nasza kwatera była jeszcze zajęta przez poprzedników i w związku z tym udaliśmy się na śniadsanie w plenerze. Po zakończeniu konsumpcji powrót na kwaterę. Po odespaniu poprzedniej nocy przyszła pora by się gdzieś ruszyć. Z reacji późnej pory uległa tylko dol. Strążyska i Siklawica...
Dzień 2.
Plan jest ambitny - Giewont. Planowany czas wyjścia przesunął się o 3 godziny...ale obejżałem przynajmniej W11. Po opuszczeniu kwatery wyruszyliśmy w stronę dol. Strążyskiej, potem dość mozolne wejście przez przeł. w Grzybowcu na Wyżnią przeł. Kondracką i na Giewont. O dziwo po drodze na szczyt pusto:D niestety...nie może być pięknie - jest kolejka do zejścia :/..ma to też swoje zalety, można widoki pooglądać:P Zejście niebieskim szlakiem do Kuźnic, po drodze zaczyna padać, zakładamy sexowne foliowe poncha. Przy schronisku na Hali Kondratowej biegam za wystraszonym lisem starając się zrobić mu kilka zdjęć...W Kuźnicach szkoda nam było 2pln na busa, więc poszliśmy piechotą do Ronda, potem Drogą pod Reglami. W efekcie już w okolicach Krokwii było ciemno jak w d.u.m.. wieczorkiem kontaktuję sie z KWAQiem i umawiamy się na dzień następny (na wieczór).

Dzień 3.
Kobita zmęczyła się Giewontem (śliskie kamienie na wejściu są dobijające..taka wersja demo oblodzenia

:P) i dlatego idziemy do dol. Kościeliskiej, oczywiście z zamiarem zwiedzenia kolejnych jaskiń....szkoda tylko, że latarek nie mieliśmy :/ Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wszło, przynajmniej zrobiłem zapas oscypków

Po drodze zwiedziliśmy Mroźną, mijaliśmy stadko pasących się bydlaczków... W schr. szarlotka i ruszamy w drogę powrotną. W sumie cieszę się, że nie poszliśmy nigdzie wysoko, bo cały dzień mżyło/padało itp. itd. Wieczorkiem piwko w Zagrodzie z Bartkiem i Darią

Wymiana doświadczeń...planów...wspomnień
Dzień 4.
Plan na ten dzień obejmował dol. Chochołowską i rundkę przez Wołowiec, Jarząbczy Wierch, Kończysty Wierch i Starorobociański Wierch.....oczywiście zebranie się rano zabrało nam ponad 2 godziny...ale jestem cierpliwy, nie chcę za pierwszym razem zniechęcić dziewczyny do gór (wczesne wstawanie, wyrzeczenia...). Po drodze do sklepu widzę znajomo wyglądające postacie - Ataman z Asią i bratem

Witamy się i umawiamy na wieczór. Z powodu późnego wyjćia zdobywamy...Grzesia

..w drodze powrotnej podziwiamy biegnące wartkim krokiem bydlaczki

Wieczorem spotkanie towarzyskie w Zagrodzie. Dołącza do nas nawet sam Ojciec w najczystszej postaci. Jestem wzruszony...Jego obecnością oraz historiami z życia Jego oraz Owieczek
Dzień następny..
masakra...calą noc wymiotowałem plackami ziemniaczanymi.... dojćie do Dziury w Dolince ku Dziurze zajmuje mi godzinę i jestem skrajnie wyczerpany....lecze się wodą, suchym chlebem, a wieczorem kefirem... poza tym mam doła...tego dnia powinienem być z Atamanem i ŁukaszemT na Orlej....normalnie miałem chęć iść pod tą budkę z plackami i krzyczeć, że tam szczają do ciasta....Na szczęście się pochamowałem.
Dzień któryśtam...
Pobudka wcześniej niż zwykle, w końcu coś konkretnego - zamierzamy zdobyć Kościelec. I znów los przeciwko nam..w Jaworzynce zaczyna padać...za pierwszym ostrym zakosem leje...potem szlakiem płynie brązowy strumyczek... nic to, doczłapaliśmy do Murowaća, na miejsce siedzące nie ma co liczyć, ciężko się nawet pod jakiś kawałek dachu dopchać. Robimy przymusową przerwę na obiad (ping pong o smaku pomidorrra). Po dłuższej chwili wypogadza się, ale po 15 minutach znów zaczyna lać...poddajemy się - wracamy (dla odmiany przez Boczań). Tego samego dnia, by nie tracić czasu zdobywamy Gubałówkę nieznakowanym szlakiem wzdłuż kolejki, powiadam Wam - nie chodźcie tamtędy po deszczu, mokra glina powoduje, że człowieka krew zalewa.... WIeczorkiem udaję się do Zagrody i...wspaniały suprise

Umówiłem się z Atamanami, a byli jeszcze Olka z Robem oraz ŁukaszT i Ania S

:D:D:D Oczywiście po chwili dołącza Don i przenosi nas z całym majdanem do środka (czego to nie zrobią Bydlaczki, by Pasterzowi ciepło było...

Dzień....kolejny...
Ten dzień z racji złego samopoczucia mojej towarzyszki przeznaczamy na zwiedzanie miasta i zakup pamiątek (mam wreszcie gwiżdżącego świstaka

:D:D). Zrobiliśmy rundkę Butorowy - Gubałówka - Krupówki. Potem obiadek i na piwo:):) Tak nam jakoś zleciał dzień...
Dzień....
Wstajemy po 6..leje tak, że nie widać domu na przeciwko (ok 30 metrów), kładziemy się. Wstajemy o 9...sytuacja niewiele lepsza...kładziemy się. Wstajemy o 11 - nie pada

Szybko się zbieramy (ja byłem gotów po 20 minutach, ale z racji dobrego wychowania nie zrzędzę...). O 14 jesteśmy w Palenicy, aby zdążyć do MOka i D5SP, trzeba było narzucić pewne tempo. Po drodze zorientowałem się, że zgubiłem czapkę, postanawiam poszukać...zbiegam asfaltem do okolic Wanty i ...znalazłem

ale z czasem jesteśmy trochędo tyłu. Po drodze kilka fotek. Nad MOkiem przerwa na obiad (kanapki i zupki chińskie robione w Rzeszowie). Potem rekreacyjne przejście przez Świstówkę do D5SP... i szok, byłem pewien, że po drodze był łańcuch, a nie ma...czyżby złomiarze

W schronisku w Piątce przerwa na szarlotkę..jak zawsze pyszna. Potem spacerek nad Siklawę i Roztoką do Wodotrzasków, po drodze zaczęło się już ściemnać, asfaltem od Wodotrzasków szliśmy po ciemku...W międzyczasie sms od Atamana mówiący, że ok 21 będą w Zagrodzie, odpisuję, że jeszcze nie doszliśmy do Palenicy. W Zakopcu na pizzę i od razu do Zagrody. Spędzamy przyjemny wieczór w towarzystwie Atamanów Olki I Roba, potem przenosimy się do przyjemnej knajpki z huśtawkami zamiast krzeseł...
D....
Wstajemy rano (udało się

) i udajemy sie do Kuźnic (tu podziwiamy kolejkę do kolejki...) skąd przez Murowaniec wchodzimy na Kasprowy...widoki mamy ..takie, jakby resztę gór ktoś zaj***ł. Po chwili odpoczynku udajemy się granią w kierunku Czerwonych Wierchów. Przyjemny spacerek. Po drodze przejaśnia się, więc wreszcie można porobić fotki. Na Kopie Kondrackiej zaczyna się chmurzyć. Ze względu na brak czasu (musimy zdążyć do biedronki na zakupy) schodzimy na przeł. Kodnracką (przerwa na obiad - to co zwykle...) i schodzimy do Kuźnic niebieskim szlakiem. Po zakupach udajemy się do Zagrody, po chwili pojawiają się Atamani, Olka i Rob. Postanowili jednak iść do pizzerii Adamo, my zostajemy i delektujemy się grzańcami

Usypiają nas one do tego stopnia, że nie mamy siły czekać, wysyłam smsa z przeprosinami i udajemy się do domu.
D....ostatni
Wstajemy wcześnie rano, zostawiamy graty u gospodyni (trza było opuścić pokój) i udajemy się do Kuźnic, skąd człapiemy przez Jaworzynkędo Murowańca. Pogoda średnia, ale idziem nada Czarny Staw i zielonym szlakiem na Karb. Stamtąd na Kościelec

:D:D:D Po drodze odkrywam fają kolebę(czemu ja jej nigdy dotąd nie widziałem ...

). Na szczyt wchodzimy bez większego problemy, widoki średnie...w kier. Kasprowego coś widać, w drugą stronę gorzej..przez chwilę mignął mi przed oczami Zadni Kościelec...Spotykamy sławnego ptaszka, dokarmiamy go, a ten bydlak zwinął chleb i zwiał ..nie dał sobie fotki zrobić.. Zaczyna kropić, schodzimy...jakaś dziewczyna przed nami ma wyraźne problemy w pierwszej od dołu szczelinie...zrobiłą się kolejka :/...Z Karbu do Murowańca zeszliśmy szybko (głód...). W Murowańcu szarlotka i żurek (ileż można tej chińszczyzny...). Wracamy do kwatery po toboły i udajemy się na PKP. Wykazałem się ogromną siłą woli i dzięki temu mamy miejsca w porządanym przez nas przedziale

odjeżdżamy w deszczu....

Refleksje:
-

chłodno - mglista pogoda jest lepsza od upałów..
-

wybór jest prosty: spełnianie swych górskich ambicji samemu, albo redukowanie ambicji i pobyt z kobietą (która jest pierwszy raz w Tatrach)
-

Forumowicze, których poznałem (Ataman z bratem, AsiaJ, ŁukaszT, Ania S, Olka, Rob oraz Ojciec (zwany potocznie kc-19)) to Świetni Ludzie

, ino niektórzy nie lubią soku pomidorowego...cóż, nie każdy może być idealny
-

doliny też są dla ludzi (I T. Zachodnie też, wbrew opinii pewnego autorytetu ...)
