Część IV - w poszukiwaniu zagubionych jaskińZgodnie z planem grzbiet miał zakończyć się skałami, a pod nimi miały być jaskinie i szlak idący do nich z dołu. Grzbiet faktycznie kończył się skałą, ale nieco poniżej wierzchołka. Trzeba było do niej nieco zejść.

Jesteśmy na niej, strasznie wysoka.

Piękne miejsce. Tylko widoki coś mi się nie zgadzają. Ewidentnie coś mi nie pasuje, ale racjonalizuję sobie, że przecież nie dało się pójść inaczej, więc to musi być to.

No nic, trzeba jakoś zejść. Jest wyzwanie.

Na dole już kompletnie nic nie pasuje. Nie ma jaskiń, nie ma szlaku, jest krzyż i szeroka droga. Pora zaakceptować porażkę. Wszystko już jasne byliśmy na Tŕnie.

Przeszliśmy trochę drogą i wyszliśmy na łąki. Wiadomo gdzie jesteśmy. Jaskinie zostały wysoko po drugiej stronie grzbietu.

Jednak nie dałem za wygraną. Przekonałem Ukochaną, że trzeba wrócić na górę. Wydawało się blisko, ale podejście bardzo strome.

Znowu jesteśmy na grani. Przy skałach, które obeszliśmy od złej strony i zmieniliśmy kierunek. Teraz idziemy już prawidłowo.

Jakoś tu trudniej.

Ale nie dla Tobiego


Szukając drogi trzeba uważać, żeby nie zejść za bardzo w dół.

W końcu dochodzimy do końca, są skały i widoki też się zgadzają. Tą doliną na wprost mamy zamiar opuścić te tereny.

Ciekawe czy jaskinie się znajdą?
A jakże, są


Wejścia pod wielkimi skałami.

Veľká temná jaskyňa zakratowana i zamknięta.

W środku takie coś... sprzęty ludzi pierwotnych.

Przed jaskinią kości.

Zaglądamy do mniejszych dziur.

Na koniec idziemy do Małej Ciemnej.

Trzeba przyznać, że kawał jaskini jak na taką dziką niekomercyjną.

Część, którą można eksplorować na stojąco całkiem spora.

A więc jednak sukces, wszystkie punkty wycieczki zaliczone. Jaskinie bardzo fajne i mamy szlak powrotny


Jedyny problem to obsuwa czasowa, ale młodzi jesteśmy, nadrobimy
C.D.N.