Przyszedł oczekiwany dzień wyjazdu krótki sen i pobudka o 4 rano, w końcu wyjazd prawie puste drogi piękne niebo, wschód słońca i jego kolory towarzyszyły Nam jakiś czas.
Po 6 godzinach jazdy Zakopane .Po małym odpoczynku ruszamy busem do Kuznic by udać się dolinką Jaworzynki do Murowańca. Na miejscu odpoczynek i mały spacerek na Kościelec w ramach tak zwanej aklimatyzacji

jednak Nasza w porównaniu do Innych Forumowiczami których poznaliśmy to właściwie taki spacerek. Na Karbie na Dzień Dobry Kościelec złapał Nas deszcz i nisko opadające chmury

Z dalszego chodzenia nic juz nie było..



Następnego dnia w planach OP, chmurki chodziły raz wyżej raz niżej, niebieskim szlakiem ruszamy na Zawrat, po drodze spotykamy tylko dwie osoby, na samej przełęczy strasznie wieje znajdujemy zaciszne miejsce i posilamy się troszkę popijając herbatkę. Pogoda nie wygląda ciekawie, ruszamy w Kierunku Koziego, po drodze dopada Nas mały deszcz, widoki zaczynają ograniczać sie. Do koziej przełęczy docieramy w deszczu skała sliska, pokusiłem sie na tym odcinku zrezygnować z istniejących tam zabezpieczeń do Koziej sie udało, w dwóch lub trzech miejscach było ciężko zważając na mokrą skałę ale dało rade, na Koziej pokonała mnie drabinka. Na Koziej podejmujmy decyzje, że dalej nie ma sensu iść pogoda jeszcze bardziej sie psuje na samej przełęczy spotykamy tylko trzy osoby wchodzące od Murowańca, schodzimy żółtym szlakiem do koziej dolinki.
i kilka fotek górskiego strumyczka
Popołudniową pora spotykamy
Gofra posilamy sie w schronisku , rozmawiając o najbliższych planach przy złocistym napoju.
Kolejny dzień w planach Kozia - Krzyżne, w drzwiach schroniska spotykam samego
kc-19 chwile rozmawiamy o planowanych trasach i udajemy się swoja stronę, niestety nie było czasu na dłuższą pogawędkę.
Po dotarciu do Koziej panuje tam spory tłok sporo ludzi schodzi i sporo podchodzi żółtym tak jak My, w kierunku Koziego tez idzie sporo ludzi, trzeba czekać.. docieramy w końcu na Kozi, widoków niestety brak, siedzimy chyba godzinkę mając nadzieje że może choć część się odsłoni, odsłoniła sie Piątką i Stawy ale widoków niestety brak.. ruszamy w kierunku Skrajnego po drodze dosłownie na moment odsłania sie
taka chwila na zdjęcie za moment znów nic nie było widać.. Po drodze tez spotykamy sporo ludzi, na Skrajnym tylko 4 osoby, to również zasiedzieliśmy się trochę, widoczność kiepska, od strony Gąsienicowej cały czas idą chmury.. ulubiony odcinek Skrajny-Krzyżne musi poczekać do następnego razu.

i kaczuszki w stawie Gasiennicowym
i ptaszek na Skrajnym Granacie
Przyszedł w końcu nowy dzień w nieco innej scenerii Witam przed schroniskiem przybyłych jako pierwszych
Atamana i
Roberta, chwile później dołączają do Nas
Asia,
Hanka i
Góralka. W planach MPPCH i troszkę dalej

Po krótkim odpoczynku i posileniu się ruszamy, nad czarny staw docierają jako pierwsi Ataman, Jacek i Robert, po kiklu minutach dociera reszta załogi, dalej idziemy grupą zostaje przewodnikiem i spokojnym krokiem udajemy się w stronę przełęczy po drodze robimy kilka odpoczynków podziwiamy widoki chmur, które nieraz odsłonią małe conieco. Po drodze dopada Nas mały deszczyk który raz pada raz nie i nie wiadomo jak tu się ubrać. Pod szczytem Kazalnicy spotyka Nas niespodzianka w postaci tęczy która rozciągała się od Czarnego Stawu każdy uwiecznia to niesamowite zjawisko. Po kilku minutach docieramy na wierzchołek Kazalnicy niestety nie możemy napoić się pięknymi widokami, zostaje tylko herbatka, odsłaniają się Żabie i Morskie Oko tu dłuższy odpoczynek, mgła coraz większa ruszamy w kierunku Przełęczy dość sprawnie Wszyscy pokonują napotkane trudności, na samej przełęczy strasznie wieje i jest chłodno, każdy zakłada to co ma..







Teraz ruszamy na małe conieco czyli to co tygrysy lubią najbardziej, Góralka po kilku minutach marszu nie daje rady dalej iść, ruszamy bez Niej, Na początku idziemy Razem, jednak po chwili zostaje z tyłu z dziewczynami, które w trudnym skalnym terenie idą troszkę wolniej, pozostała cześć brygady Ataman, Robert i mój brat rusza naprzeciw MSCZ, po około 40 minutach docieramy na Szczyt, po drodze fotki na Hińczowy Staw który się odsłonił. Na szczycie podziwiamy widoki chmur, Mięguszowiecki Szczyt Wielki odsłania się tylko na moment, jednak cały czas mamy nadzieje ze na chwile choć się poprawi, to tylko Nasz słodka nadzieja pogoda nie zmienia się.. czas wracać, i tu podobnie zostaje z dziewczynami a pozostali ruszają przodem, w trakcie schodzenia mgła coraz większa, przez pewien czas nie widzę nawet dziewczyn idących za mną sytuacja poprawia się gdy jesteśmy już troszkę niżej. Spotykamy się pod Czarnym Stawem, Asia coraz bardziej zmęczona schodzi do drogi prowadzącej wokół Moka, Ataman Rober i Ja nabieramy nowych sił w schronisku czeka na Nas zasłużona nagroda




ostatni widok tego wieczora
Siadamy na ławce w zaciszu rozmawiając o całej wycieczce, i planach na następne dni. Okazuje się że wraz z Atamanem mamy wspólny cel wschód słońca na Skrajnym Granacie

ja dodaje jeszcze jedno miejsce ale nie będę zdradzał szczegółów, i tak kończy się ten piękny dzień.
Chciałbym tu podkreślić, że była to aklimatyzacja w wykonaniu Góralki i Hani. Pięknie Panie się spisały. To się nazywa aklimatyzacja. Gratulacje.
Podziekowania za spotkanko i wspólna trasę

Było bardzo miło.
Kolejne dni to już tylko oczekiwanie na poprawę pogody , jednak nic się nie zmienia.. tylko deszcz i mgły.
widok z okna
Następny dzień okazał się najbardziej pochmurnym i wietrznym dniem, po wyjściu przed schronisko Nie było nic widać tylko Mnich był widoczny. Począwszy od Hińczowej do Zabiej Lalki leżała warstwa świeżego śniegu.. O wyjściu nie było mowy jednak mieliśmy jeszcze nadzieje ze poprawi, opady ustaną i uda zrealizować się mały spacerek granią od Szpiglasa po Walentynkowy, jednak nic nie zapowiadało poprawy a wręcz przeciwnie coraz bardziej zaczynało padać i coraz mocniej wiało.. o skutkach przekonałem się rano kiedy zrobiłem rundkę wokół Moka. Pogoda typowo jesienna, temperatura spadła do 7 stopni. Przesiedzieliśmy taka cały dzień popijając herbatkę. Wieczorem pakowanie i rano zejście do Zakopanego, i powrót do domu.




Szkoda było wracać.. Do następnego.
Tatry całe w chmurach..
Pozdrawiam
Jacek