Hej,
Wykorzystując fakt odstawienia starszej córki na obóz do Pokrzywnej postanowiliśmy zrobić sobie spacerek po naszych górkach.
Po czułym pożegnaniu z córą,nie ostatnim w tym dniu, szybka zmiana obuwia pod ośrodkiem Złoty Potok...
Nasza trasa idzie za czerwonymi znakami ku Srebrnej Kopie. Na razie pogoda wyśmieita, słoneczko, nie za gorąco - to się niebawem zmieni...
Zaczyna mocno grzmieć, ale wg wszystkich prognoz burzy miało nie być. Decydujemy że co tam idziemy dalej, mamy jakby co płaszcze i wszystko - to był dobry wybór. Trochę nas w tym momencie zlało, ale marsz w huku grzmotów dodaje energii
Podejście bardzo mozolne, szlak mocno zarośnięty, ale przestaje padać i postój robimy pod Srebrną Kopą na punkcie widokowym - jak widać schronisko i Kopę już nie będzie źle
Po zejściu z punktu na podejściu na Srebrną znowu zaczyna walić grzmotami ale przez parę sekund tylko coś kapnęło. Sceneria jest zajebista - taką lubię
Wdrapujemy się na Srebrną KOpę i robimy postój na szczycie przy kamiennym schronie.
Nawet na chwilkę pokazał się Pradziadek
Dalej spokojny marsz naszymi opolskimi połoninami w kierunku Przełęczy pod Kopą.
Mały popas i podejście na Kopę - zawsze wypaca wszystko co człowiek ma w sobie, ale po drodze duże pola jagodzin, jeżyn więc na górę docieramy z fioletowymi ustami i zębami wypełnionymi pestkami z jeżyn
Do tej pory ludzi spotkaliśmy może z 10 - 15. Teraz jak to na Kopie - nasze opolskie Krupówki. Kopa cała w remoncie, pełno sprzętu, stawiają co się da poza schroniskiem/restaraucją jakieś drewnopodobne domki. NIe podoba mi się to ale cóż - siłą pieniądza.
W każdym bądz razie wieża otwarta, buda otwarta - można napić się Kofoli i małego czeskiego...
Z Kopy schodzimy do schroniska - tam zjadamy po zupce - obiadek mamy zaplanowany na dole. Ludzi multum i nawet na zupkę czekamy 30 minut, ale jest ok. Gdyby nie jeszcze ludzie z małymi gównami na smyczach które na wszystko w koło szczekają i tylko maksymalnie uprzykrzają posiedzenie na łąwce przy jedzeniu i piciu. W większości pieski od jesiczek i brajanków w klapkach kappy - jakieś białe małe, inne rozmiarowo jak wyrośnięty chomik... Jak lubię psy osobiście nie mówię już o sytuacjach gdy na szlakach są spuszczane ze smyczy (czy duże czy małe) tak w takich miejscach tego nie toleruję.
Zbieramy się i idziemy żółtym na dół, odbijamy na niebieski do Pokrzywnej i lądujemy na naszej opolskiej Orlej Perci
Schodzimy, chowam wtedy aparat i już go jakoś nie wyjmuję... Maszerujemy niebieskim do Pokrzywnej, gdzie trasę kończymy w Łowisku na wyspie
Smażony oraz pstrąg z pieca, wędkowanie aby jakiegoś do domu wziąć i podejście do auta gdzie wyhacza nas córa - mamy drugie pożegnanie.
Wracamy do naszych Zdzieszowic - przywożąc ze sobą burzę
- deszcz się u nas przydał
Cała trasa wg mojego GPS 15,5 km, szliśmy 6,5h, z postojami jedzeniem i delektowaniem się jagodami - to mój najbardziej ulubiony szlak w naszych Opawskich terenach.
Komplet zdjęć -
https://photos.app.goo.gl/9hoRCum6e9wmnzsJ8Pozdrawiam serdecznie,