Raz w życiu kupiłem plecak w "takim gabarycie". Był to Alpinus, bodajże 90-litrowy.
Kupiłem go tylko po to, że wybieraliśmy się z małżonką w podróż poślubną. Były to czasy, kiedy wyjechanie z Polski "gdzieś dalej" nie było tak proste, jak obecnie.
Koniecznym było kupno odrębnych biletów do Frankfurtu i dalej (bilety "gdzieś dalej" można było odebrać dopiero we Frankfurcie). Oznaczało to odbiór całego mandżura po wylądowaniu, wyjście ze strefy tranzytowej, odebranie biletu "gdzieś dalej" w odrębnym okienku, przekłusowanie z mandżurem do innego terminala, ponowne nadanie bagażu...
Żeby to zrobić sprawnie i szybko umyśliłem, że musimy się we dwójkę spakować do czegoś jednego, co zarzucę na plecy i z tętnem 200 przekłusuję zygzakiem te parę kilometrów po punktach kontrolnych. Daliśmy radę.
Do tej pory mam ten plecak (gdzieś) na strychu...